Nie ja tu jestem najważniejszy. Tylko sprzątam, przygotowuję teren. Idę przed Jezusem do miejsc, gdzie On sam niebawem zamierza pójść. To nie moje rozważanie porusza ludzi. (Marcin Jakimowicz, "Pełne zanurzenie")

sobota, 22 sierpnia 2015

Uskrzydlanie pragnień

Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja. Anioł wszedł do Niej i rzekł: Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą. Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca. Na to Maryja rzekła do anioła: Jakże się to stanie, skoro nie znam męża? Anioł Jej odpowiedział: Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Na to rzekła Maryja: Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa! Wtedy odszedł od Niej anioł. (Łk 1,26-38)
Czytanka, o ile pamiętam, nie tyle dzisiejsza (a jednak!), co z uroczystości Zwiastowania Pańskiego, a więc bodajże 25 marca. Niby zwykłe spotkanie z prostą młodą dziewczyną, a jednak przełomowe z punktu widzenia historii zbawienia. Taki "moment zero".

Maryja na pewno zamierzała założyć rodzinę - miała męża (a właściwie to nie do końca, bo nie mieszkali jeszcze ze sobą, z czego wynikały później wszystkie Józefowe wątpliwości: jak to, nie mieszkamy razem, a ona w ciąży? i pomysł na, zgodne z żydowskim prawem, oddalenie ciężarnej Maryi), jako wierząca Żydówka z pewnością liczyła na Boże błogosławieństwo w postaci potomstwa. Hmm, no ale... tak? No właśnie tak. Bóg realizuje jej pragnienie w sposób całkowicie nieprzewidywalny - ale dla niej dobry, czyniąc ją matką Boga. To "bądź pozdrowiona" itd. w realiach XXI wieku lekko trąca skansenem czy muzeum - ale to słowa najwyższego uznania dla osoby wybranej przez Boga. 

To, z czym my mamy bardzo często problem, to to, że każdy z nas jest na swój sposób przez Boga wybrany, indywidualnie traktowany, wyjątkowy i (uwaga!) kochany. Każdy z nas ma swoje marzenia, pragnienia i pomysły na zagospodarowanie własnego życia - które najpiękniej i najlepiej zrealizować można właśnie w Bogu, z Jego pomocą. W zwykłej, codziennej rozmowie z Nim - czyli modlitwie (i nie chodzi tylko [co kto woli] o litanie czy różańce, każdy ma wybór). Czasami najpiękniejszą, bo najbardziej szczerą modlitwą będzie - dosłownie, albo w sercu - wykrzyczenie Bogu sprzeciwu: kurde, gubię się, nie rozumiem, po co to, czemu tak dostaję w tyłek? 

Kiedy skonfrontujemy nasze pragnienia z Bogiem, kiedy zaprosimy Boga do tych swoich pragnień i zwierzymy Mu się z nich - zaczyna się, oj, zaczyna! Może trochę inaczej, niż żeśmy to sobie zaplanowali czy ułożyli w głowie. Ale się dzieje. To tylko ode mnie zależy, czy chcę być takim Samsonem i Boga obwiniać tylko, jak coś się nie uda (bo przecież jak się udaje, to tylko i wyłącznie moja zasługa, więc za co Bogu dziękować, prawda?). Czy może pozwolę siebie i swoje porywy serca Jemu uskrzydlić. 

>>>

Tak zupełnie na marginesie - proszę o wsparcie w 2 intencjach. Po pierwsze, dzisiaj nasza 6 rocznica ślubu - żeby było coraz lepiej, żebyśmy w tym naszym "my" coraz bardziej byli dla siebie razem niż osobno. No i rysuje się perspektywa dobrej pracy - żeby to się może udało? Z góry dziękuję. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz