Nie ja tu jestem najważniejszy. Tylko sprzątam, przygotowuję teren. Idę przed Jezusem do miejsc, gdzie On sam niebawem zamierza pójść. To nie moje rozważanie porusza ludzi. (Marcin Jakimowicz, "Pełne zanurzenie")

sobota, 30 marca 2013

Chwile oczekiwania

Twoja obecność łączy wszystkie serca,
Przyjdź do nas, Panie, pomóż pokonać słabości.
Z niecierpliwością Ciebie oczekujemy
Tęskniąc za Tobą. 
Jeszcze chwilę czekam tak, aż przyjdziesz, Panie.
Jeszcze chwilę wyśpiewam Tobie powitanie.
Jeszcze chwilę... 
W Twoim domu zawsze świeci jasność,
Dajesz ciepło ludziom, którzy przychodzą,
I kołaczą, Panie, tęskniąc za Tobą
Tęskniąc za Tobą. 
Jeszcze chwilę czekać na Ciebie, Panie, trzeba.
Jeszcze chwilę, by wszystkie znaki ujrzały nieba.
Że Pan się zbliża! 
Jeszcze chwilę czekam tak, aż przyjdziesz, Panie.
Jeszcze chwilę wyśpiewam Tobie powitanie.
Jeszcze chwilę...
Nigdy nie zastanawiałem się nad etiologią tego tekstu. Teoretycznie pasuje do Bożego Narodzenia. Nawet bardziej, bo - jak napisał ks. Artur Stopka - Jezusowi współcześni nie oczekiwali, nie czuwali w tę noc poprzedzającą Zmartwychwstanie. Oni nie wiedzieli, że coś takiego nastąpi, nie mieściło im się to w głowach - więc nie mieli na co czekać. 

Ale chyba żadne inne słowa tu i teraz lepiej nie oddają tego, co jest we mnie, co czuję. Jezus jako brakujące ogniwo łączące wierzących, ten który przyszedł i przeszedł przez krzyż, aby złamać wszelkie słabości, który - choć wtedy wcale nie oczekiwany - przychodził po kolei i objawiał się ludziom, który pozostawił najpiękniejszą obietnicę życia bez końca już po tym życiu, dla każdego, który zapragnie i zakołacze. 

My dzisiaj wiemy, co wtedy się wydarzyło - wspominamy te wydarzenia od przeszło 2000 lat. Szkoda, że tak wielu ludziom nawet taki szmat czaus nie wystarczył, aby się przekonać do Jezusa, aby Mu uwierzyć. My wierzymy i w tej - dziwnej, nawet jak na polskie realia - raczej zimowej i bożonarodzeniowej aurze przeżywamy nasze chwile oczekiwania. Paschalna noc zapada, a nad ranem...? Pusty grób z całą swoją wspaniałością i wymową. 

Czasami aż się boję, kiedy zdaję sobie sprawę, że dla niektórych ten czas oczekiwania może być nawet ważniejszy... bo później wrócą do swoich zajęć, jakby się nic nie stało, nie wyciągając żadnych wniosków. A w tych ostatnich dniach, Świętym Triduum, można się "zarazić" oczekiwaniem - w tym pozytywnym sensie, nie szału zakupów, prezentów, ciasta, żurku, jajek... 


Jezus prawdziwie zmartwychwstał - czy nam się to podoba, czy nie, i bez względu na to, ile czasu poświęcimy na próby udowadniania sobie, że jest inaczej, albo że te dni to jedna wielka laba święta obżarstwa, jajeczek, żurku, ciast, czekoladowych jaj, zająców itp. 

Aby Ten, który przychodzi jak świt, mniej lub bardziej wyczekiwany, zmartwychwstały przecież właśnie dla nas, zmartwychwstał w nas i pozwolił nam samym zmartwychwstawać z tego, co słabe, brudne, bezduszne i małe - tyle razy, ile trzeba, do końca. 

Nie bójmy się konfrontacji z Bożą miłością w obliczu Zmartwychwstałego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz