Nie ja tu jestem najważniejszy. Tylko sprzątam, przygotowuję teren. Idę przed Jezusem do miejsc, gdzie On sam niebawem zamierza pójść. To nie moje rozważanie porusza ludzi. (Marcin Jakimowicz, "Pełne zanurzenie")

czwartek, 27 października 2011

Asyż po 25 latach

To wielki dzień. Na dzisiaj papież Benedykt XVI zwołał kolejne (po 1986 i 2002) międzynarodowe spotkanie wyznawców najróżniejszych religii do Asyżu, miasta św. Franciszka, i miejsca, gdzie do pierwszego tego rodzaju spotkania doszło w 1986 r. z inicjatywy, dzisiaj błogosławionego, Jana Pawła II. 

To zdjęcie zadziwiło wielu. Jan Paweł II stojący pomiędzy prawosławnymi, protestantami, ale także buddystami, animistami, sikhami i innymi - w sumie przedstawicielami 28 wspólnot chrześcijańskich oraz 32 wspólnot niechrześcijańskich. To nie miało być żadne forum przedstawicieli pewnie większości świata, mające rozwiązać światowe problemy czy konflikty - miało być okazją do wspólnoty. Formuła, jaką zaproponował papież, była czytelna -  „być razem, aby się modlić”, a nie „modlić się razem”. Co bardzo często było mylone, kiedy mówiono o "wspólnej modlitwie wyznawców różnych religii w Asyżu". 

Kard. Josephowi Ratzingerowi, obecnemu papieżowi Benedyktowi XVI, niesłusznie zarzuca się wówczas (ale także kilka lat wstecz w stosunku do dzisiaj) negatywny stosunek do tej inicjatywy. I jest to kolejny błąd, a raczej nieporozumienie. Nigdy nie sprzeciwiał się temu pomysłowi jako takiemu, ale zwracał uwagę na możliwość błędnej interpretacji takiego zgromadzenia. W 2002 r. pytał: "Czy można tak postępować? Czy w ogromnym stopniu nie była to upozorowana wspólnota, której tak naprawdę nie ma? Czy w ten sposób nie propagujemy relatywizmu – opinii, że w gruncie rzeczy różnice między religiami są tylko drugorzędne? I czy w ten sposób nie osłabiamy powagi wiary i ostatecznie nie oddalamy się od Boga, a tym samym nie potęgujemy naszej samotności?". Postawa bardzo słuszna. Podkreślał on też zawsze istotną rolę, jaką takie spotkania odgrywają - jako przeciwstawienia się duchowi przemocy, nadużywaniu religii jako pretekstu do przemocy i propagowania szacunku do wiary człowieka. 

Dzisiaj w Asyżu wieczorem spotkać ma się przeszło 300 delegatów z 31 Kościołów chrześcijańskich i 12 religii świata. Niestety, nie wszyscy odpowiedzieli na papieskie zaproszenie. Odmówił przybycia wielki imam uniwersytetu islamskiego Al-Azhar w Kairze (którego orzeczenia teologiczno-prawne (fatwa) są uznawane wśród sunnickich muzułmanów za obowiązujące)... zasłaniając się tym zamrożeniem dialogu islamu z Watykanem, zarzucając jednocześnie papieżowi "niesprawiedliwe twierdzenie, że Koptowie w Egipcie i chrześcijanie na Bliskim Wschodzie są prześladowani". 

Spotkanie odbędzie się w takiej formie, aby uniknąć błędnych interpretacji tego wydarzenia. Nie przewidziano żadnej wspólnej modlitwy ani żadnych religijnych czy też parareligijnych gestów. Po obiedzie w klasztorze MB Anielskiej każdy uczestnik otrzyma własny pokój, na czas ciszy, osobistej refleksji i modlitwy. Procesja pokoju ulicami Asyżu odbędzie się w milczeniu. Hasłem tegorocznego spotkania będą słowa "Pielgrzymi prawdy, pielgrzymi pokoju". 

W tym duchu, każdy w ciszy własnego serca, warto wesprzeć to spotkanie, tę cichą modlitwę przedstawicieli całego świata. Proponuję znane słowa modlitwy najprostszej Biedaczyny z Asyżu:
O Panie, uczyń z nas narzędzia Twojego pokoju,
Abyśmy siali miłość tam, gdzie panuje nienawiść;
Wybaczenie tam, gdzie panuje krzywda;
Jedność tam, gdzie panuje zwątpienie;
Nadzieję tam, gdzie panuje rozpacz;
Światło tam, gdzie panuje mrok;
Radość tam, gdzie panuje smutek.

Spraw abyśmy mogli,
Nie tyle szukać pociechy, co pociechę dawać;
Nie tyle szukać zrozumienia, co rozumieć;
Nie tyle szukać miłości, co kochać;

Albowiem dając, otrzymujemy;
Wybaczając, zyskujemy przebaczenie,
A umierając, rodzimy się do wiecznego życia.
Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.

1 komentarz:

  1. "Czy można tak postępować? Czy w ogromnym stopniu nie była to upozorowana wspólnota, której tak naprawdę nie ma? Czy w ten sposób nie propagujemy relatywizmu – opinii, że w gruncie rzeczy różnice między religiami są tylko drugorzędne? I czy w ten sposób nie osłabiamy powagi wiary i ostatecznie nie oddalamy się od Boga, a tym samym nie potęgujemy naszej samotności?"

    Myślę, że TAK - to jest jakaś forma relatywizmu. Z drugiej strony idea Asyżu bez wspólnej modlitwy i "gestów pararelijnych" mi się podoba. A modlitwę biedaczyny bardzo lubię. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń