Nie ja tu jestem najważniejszy. Tylko sprzątam, przygotowuję teren. Idę przed Jezusem do miejsc, gdzie On sam niebawem zamierza pójść. To nie moje rozważanie porusza ludzi. (Marcin Jakimowicz, "Pełne zanurzenie")

niedziela, 30 marca 2014

Człowiek w bieli na kolanach


Papież Franciszek wzbudził powszechne zdziwienie... swoją spowiedzią. W pewnym sensie zastanawiam się - tym, że przyznaje się, że co 2 tygodnie się spowiada? czy tym, jak ta spowiedź w jego wydaniu miała miejsce. 

O ile pierwsze zdziwienie i zaciekawienie wydaje mi się kompletnie bez sensu - skoro ktoś jest praktykującym katolikiem (a trudno oczekiwać, aby zwierzchnik Kościoła nim nie był), to zrozumiałym jest, że się spowiada; i raczej naturalnym jednocześnie, że częściej niż w tym zakresie nakład wymóg polski zapis drugiego z 5 przykazań kościelnych. 

Zdziwienie wzbudziła forma - papież wyspowiadał się publicznie, i to w sensie europejskim w sposób mało znany. Natomiast według mnie - po prostu piękny. Nie dość, że Franciszek dał świadectwo - papież nie jest żadnym supermanem, człowiekiem bez grzechu, wyjętym za pomocą czarodziejskiej różdżki spod pokus i zakusów Złego. Jest normalnym człowiekiem, powołanym do wyjątkowej godności, a jednocześnie tak samo słabym, jak każdy z nas - który ma czym "pozawracać Bogu" głowę w konfesjonale (mimo, że bardzo często nam się wydaje, że my nie mamy czego tam szukać, bo właściwie to nie grzeszymy). Jan Paweł II, tak samo jak Benedykt XVI i ich poprzednicy, spowiadali się regularnie - ale prywatnie, u swojego spowiednika. Papież zadziwił - założenie przecież było takie, że przybywa na liturgię pokutną, aby wyspowiadać kilka osób - a tu nagle sam, już w komży i z fioletową stułą na szyji, postanowił dać wspaniały przykład. Sam mam rozgrzeszyć - więc moje serce powinno być najpierw czyste. Nie zazdroszczę zdziwienia księdzu, na którego trafiło, ale z pewnością nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji. Niemniej sam wymiar tego małego wydarzenia jest niewątpliwie piękny - dla każdego z nas, czy to świeckich jako penitentów, jak również kapłanów, stających w roli tak penitentów, jak i spowiedników. 

Mnie urzekła forma tego gestu - papież nie wszedł do konfesjonału, nie zamknął się w nim razem ze spowiednikiem. Zrobił to "po argentyńsku" - po prostu ukląkł na przeciwko spowiednika i wyznał grzechy, po czym uzyskał rozgrzeszenie. Dla mnie takie ciekawe nawiązanie do formy neokatechumenalnej - co mi się w tych wspólnotach bardzo podoba - tam penitent klęka przed stojącym spowiednikiem, który po wysłuchaniu spowiedzi, nauce i rozgrzeszeniu podnosi go z kolan i ściska. Piękna symbolika - tak samo jak w tej sytuacji, kiedy widzialna głowa Kościoła po prostu pada na kolana przed zwykłym księdzem, aby uzyskać z jego rąk Boże przebaczenie. Powiem szczerze, dużo bardziej taka forma do mnie trafia, niż drewniane, szczelne konfesjonały i ta kratka... 

I kilka pięknych papieskich myśli, z tym tematem powiązanych, w ramach kursu dla spowiedników, zorganizowanego przez Penitencjarię Apostolską, których przyjął 28 marca 2014 r. na audiencji w Auli Błogosławieństw Pałacu Apostolskiego w Watykanie (za info.wiara.pl):
Ojciec Święty przyznał, że istnieje dziś wiele trudności z sakramentem spowiedzi. Wynika to z różnych przyczyn natury zarówno historycznej, jak i duchowej. "My jednak wiemy, że Pan Bóg chciał dać Kościołowi ten ogromny dar, by wierni mieli pewność, że Ojciec im przebaczył" – powiedział Franciszek. Przypomniał, że najważniejszy w posłudze pojednania jest Duch Święty, gdyż to przez Niego zmartwychwstały Pan przekazuje nam nowe życie w wyniku sakramentalnego przebaczenia. „Dlatego macie być zawsze ludźmi Ducha Świętego, radosnymi i pełnymi mocy świadkami i głosicielami zmartwychwstania Pana" – zaapelował papież. Zwrócił uwagę, że "świadectwo to odczytuje się z kapłańskiego oblicza, słychać je w głosie księdza, który z wiarą i namaszczeniem sprawuje sakrament pojednania". Ojciec Święty zaznaczył, że kapłan ma przyjmować wiernych "nie jak sędzia ani tym bardziej jako zwykły przyjaciel, lecz z dobrocią Boga, z miłością ojca, który widzi, jak wraca jego syn i wychodzi mu naprzeciw, z miłością pasterza, który odnalazł zagubioną owcę". "Serce kapłana potrafi się wzruszyć, nie ze względów sentymentalnych czy emocjonalnych, lecz z głębi Bożego miłosierdzia! Choć tradycja rzeczywiście wskazuje na podwójną rolę spowiednika jako lekarza i sędziego, to jednak nie zapominajmy, że jako lekarz ma on uzdrawiać, a jako sędzia uniewinniać” - podkreślił Franciszek. Zwrócił ponadto uwagę na potrzebę odpowiedniego podejścia do penitentów, pamiętając, że z natury trudno jest wyznawać własne grzechy drugiemu człowiekowi. "Dlatego powinniśmy pracować nad sobą, nad naszym ludzkim podejściem, aby nigdy nie być przeszkodą, lecz zawsze ułatwiać przystępowanie do tego sakramentu" – powiedział Ojciec Święty. „Lecz jakże często się zdarza, że ktoś mówi: nie spowiadam się od tak wielu lat, zrezygnowałem ze spowiedzi po spotkaniu z kapłanem, który mi powiedział to i to. Od takich osób dowiadujemy się o nieostrożności, braku miłości duszpasterskiej. Oddalają się oni z powodu złych doświadczeń ze spowiedzią. Nigdy się coś takiego nie stanie, jeśli jest postawa ojcowska, która wypływa z dobroci Boga. I należy się wystrzegać dwóch skrajności: rygoryzmu i rozluźnienia. Żadna nie jest korzystna, bo przy żadnej z nich nie traktuje się poważnie osoby penitenta. Natomiast miłosierdzie słucha rzeczywiście sercem Bożym i chce towarzyszyć duszy na drodze pojednania. Spowiedź nie jest sądem potępienia, lecz ma być doświadczeniem przebaczenia i miłosierdzia” – podkreślił papież.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz