Pamiętam taki obrazek, fakt, sprzed wielu lat - jego znaczenie dotarło do mnie dużo później. Starszy pan, mocno już schorowany, stojący nad świeżym grobem swojej córki - osoby w momencie śmierci przeszło pięćdziesięcioletniej, więc w pewnym sensie mającej ładny kawał życia za sobą. I taka myśl - rodzic nie powinien chować swojego dziecka. To nie jest prawidłowa kolejność.
Czy Maryja wiedziała, była świadoma, dokąd Jezus zmierza, co Go czeka na szczycie, u kresu drogi? Myślę, że jako matka tak - i ta świadomość, mniej lub bardziej, towarzyszyła jej od ofiarowania Dzieciątka te 33 lata wcześniej w świątyni, kiedy św. Symeon mówił o tym, że jej serce miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu. Spotykają się, a właściwie natrafiają na siebie - ona pewnie Go szukała, jedynie na moment, świetnie pokazano to w "Pasji" Gibsona. Jedno spojrzenie, i morze miłości. Miłości, która wzniesie się na swoje wyżyny tam, kiedy będzie świadkiem najpierw krzyżowania, a potem dogorywania.
Miłości, która nie zwątpi i wytrwa do końca, aby utulić już po wszystkim umęczone ciało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz