Nie ja tu jestem najważniejszy. Tylko sprzątam, przygotowuję teren. Idę przed Jezusem do miejsc, gdzie On sam niebawem zamierza pójść. To nie moje rozważanie porusza ludzi. (Marcin Jakimowicz, "Pełne zanurzenie")

poniedziałek, 31 marca 2014

Zwykły cud

Jezus przechodząc obok ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia. Uczniowie Jego zadali Mu pytanie: Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym - on czy jego rodzice? Jezus odpowiedział: Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale /stało się tak/, aby się na nim objawiły sprawy Boże. Potrzeba nam pełnić dzieła Tego, który Mnie posłał, dopóki jest dzień. Nadchodzi noc, kiedy nikt nie będzie mógł działać. Jak długo jestem na świecie, jestem światłością świata. To powiedziawszy splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny i nałożył je na oczy niewidomego, i rzekł do niego: Idź, obmyj się w sadzawce Siloam - co się tłumaczy: Posłany. On więc odszedł, obmył się i wrócił widząc. A sąsiedzi i ci, którzy przedtem widywali go jako żebraka, mówili: Czyż to nie jest ten, który siedzi i żebrze? Jedni twierdzili: Tak, to jest ten, a inni przeczyli: Nie, jest tylko do tamtego podobny. On zaś mówił: To ja jestem. Mówili więc do niego: Jakżeż oczy ci się otwarły? On odpowiedział: Człowiek zwany Jezusem uczynił błoto, pomazał moje oczy i rzekł do mnie: Idź do sadzawki Siloam i obmyj się. Poszedłem więc, obmyłem się i przejrzałem. Rzekli do niego: Gdzież On jest? On odrzekł: Nie wiem. Zaprowadzili więc tego człowieka, niedawno jeszcze niewidomego, do faryzeuszów. A tego dnia, w którym Jezus uczynił błoto i otworzył mu oczy, był szabat. I znów faryzeusze pytali go o to, w jaki sposób przejrzał. Powiedział do nich: Położył mi błoto na oczy, obmyłem się i widzę. Niektórzy więc spośród faryzeuszów rzekli: Człowiek ten nie jest od Boga, bo nie zachowuje szabatu. Inni powiedzieli: Ale w jaki sposób człowiek grzeszny może czynić takie znaki? I powstało wśród nich rozdwojenie. Ponownie więc zwrócili się do niewidomego: A ty, co o Nim myślisz w związku z tym, że ci otworzył oczy? Odpowiedział: To prorok. Jednakże Żydzi nie wierzyli, że był niewidomy i że przejrzał, tak że aż przywołali rodziców tego, który przejrzał, i wypytywali się ich w słowach: Czy waszym synem jest ten, o którym twierdzicie, że się niewidomym urodził? W jaki to sposób teraz widzi? Rodzice zaś jego tak odpowiedzieli: Wiemy, że to jest nasz syn i że się urodził niewidomym. Nie wiemy, jak się to stało, że teraz widzi, nie wiemy także, kto mu otworzył oczy. Zapytajcie jego samego, ma swoje lata, niech mówi za siebie. Tak powiedzieli jego rodzice, gdyż bali się Żydów. Żydzi bowiem już postanowili, że gdy ktoś uzna Jezusa za Mesjasza, zostanie wyłączony z synagogi. Oto dlaczego powiedzieli jego rodzice: Ma swoje lata, jego samego zapytajcie! Znowu więc przywołali tego człowieka, który był niewidomy, i rzekli do niego: Daj chwałę Bogu. My wiemy, że człowiek ten jest grzesznikiem. Na to odpowiedział: Czy On jest grzesznikiem, tego nie wiem. Jedno wiem: byłem niewidomy, a teraz widzę. Rzekli więc do niego: Cóż ci uczynił? W jaki sposób otworzył ci oczy? Odpowiedział im: Już wam powiedziałem, a wyście mnie nie wysłuchali. Po co znowu chcecie słuchać? Czy i wy chcecie zostać Jego uczniami? Wówczas go zelżyli i rzekli: Bądź ty sobie Jego uczniem, my jesteśmy uczniami Mojżesza. My wiemy, że Bóg przemówił do Mojżesza. Co do Niego zaś nie wiemy, skąd pochodzi. Na to odpowiedział im ów człowiek: W tym wszystkim to jest dziwne, że wy nie wiecie, skąd pochodzi, a mnie oczy otworzył. Wiemy, że Bóg grzeszników nie wysłuchuje, natomiast Bóg wysłuchuje każdego, kto jest czcicielem Boga i pełni Jego wolę. Od wieków nie słyszano, aby ktoś otworzył oczy niewidomemu od urodzenia. Gdyby ten człowiek nie był od Boga, nie mógłby nic czynić. Na to dali mu taką odpowiedź: Cały urodziłeś się w grzechach, a śmiesz nas pouczać? I precz go wyrzucili. Jezus usłyszał, że wyrzucili go precz, i spotkawszy go rzekł do niego: Czy ty wierzysz w Syna Człowieczego? On odpowiedział: A któż to jest, Panie, abym w Niego uwierzył? Rzekł do niego Jezus: Jest Nim Ten, którego widzisz i który mówi do ciebie. On zaś odpowiedział: Wierzę, Panie! i oddał Mu pokłon. Jezus rzekł: Przyszedłem na ten świat, aby przeprowadzić sąd, aby ci, którzy nie widzą, przejrzeli, a ci, którzy widzą stali się niewidomymi. Usłyszeli to niektórzy faryzeusze, którzy z Nim byli i rzekli do Niego: Czyż i my jesteśmy niewidomi? Jezus powiedział do nich: Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie: "Widzimy", grzech wasz trwa nadal. (J 9,1-41)
Nie da się ukryć - tekst niewątpliwie długi, ale i bardzo ciekawy - odzwierciedlający bardzo błędną mentalność i rozumowanie, które bardzo dobrze niestety zakorzeniły się i trwają nadal, mimo 2000 lat jakie upłynęły od czasu napisania tego tekstu. Mentalność Boga-złego sędziego: skoro komuś coś nie idzie, to na pewno przez Boga, z Jego woli. 

To nie jest tak, że ludzie rodzą się chorzy, niepełnosprawni, upośledzeni "bo Bóg tak chciał" i to Bóg chce kogoś w ten sposób ukarać - i naszą rolą jest się domyśleć: matkę? ojca? dalszą rodzinę? kogo? To wszystko ma służyć objawieniu się Boga. Po ludzku te wszystkie krzyże to tylko pole dla Bożej aktywności, jakby miejsca, w których może objawić się Bóg. Z jednej strony uzdrawiając ciało, ale przede wszystkim przychodząc do konkretnego człowieka i pragnąc uzdrowić jego serce, dać mu sens i cel. 

Jezus rozwala ten stereotyp czynem bardziej niż niepozornym - nakłada mu ślinę na oczy. Można by pomyśleć - wariat, jak nic. Uczynił dzieło - tylko jakie? Kazał niewidomemu iść do sadzawki i się obmyć - ale on odchodził już ze znakiem Jezusa, który wszedł w jego życie i postanowił zadziałać, uzdrowić tego nieszczęśnika.  

Ten człowiek, tuż po uzdrowieniu, pewnie nie rozumiał, co się stało. Widział cud. Nie można powiedzieć, aby ktokolwiek w jakikolwiek sposób przygotował go do powiedzenia w tym ogniu pytań i oskarżeń, aby świadectwo jakie dał o Jezusie było wyuczone i przygotowane. Mówił od serca. Trudno go również podejrzewać o teologiczne wykształcenie i zrozumienie pewnych niuansów. Rozumiał, że dotknęło go i jego udziałem stało się coś, co wymykało się ludzkim prawom i rozsądkowi. Stąd mówi - to prorok - wskazując na to, że nie ludzką i zmierzalną siłą dokonało się jego uzdrowienie. Równocześnie, z jaką płynnością i lekkością ów człowiek się wypowiada - bardzo łatwo zbijając argumenty adwersarzy. Nie bał się, aby dać świadectwo prawdzie, która go uzdrowiła. To jest jego indywidualny i świadomy wybór - w rodzicach w tej sytuacji nie znalazł oparcia, wykręcali się i, powołując się na jego wiek, kazali samego uzdrowionego pytać (nikt nie chciał być wyłączony z synagogi). Nikt nie mówił, że będzie lekko - a uzdrowiony, może częściowo nieświadomie, godzi się na to i podejmuje ryzyko. Wybór Jezusa to zdecydowany zysk - ale który nie raz i nie dwa razy przychodzi okupić, delikatnie mówiąc, niepopularnością, o ile nie cierpieniem. 

Bóg każdego z nas, inną, własną, indywidualną drogą, prowadzi do miejsca, które ukazuje zakończenie tego ewangelicznego obrazka - do momentu, kiedy - wiedząc, z Kim mamy do czynienia, stajemy przez Bogiem. A On nie zapyta o stan konta, wizytówki, kontakty, wiedzę, zdolności - tylko o to, czy wierzysz w Niego. Bóg przychodzi, aby otwierać oczy - ale tych, którzy najpierw zdają sobie sprawę z własnego błądzenia po omacku. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz