Nie ja tu jestem najważniejszy. Tylko sprzątam, przygotowuję teren. Idę przed Jezusem do miejsc, gdzie On sam niebawem zamierza pójść. To nie moje rozważanie porusza ludzi. (Marcin Jakimowicz, "Pełne zanurzenie")

poniedziałek, 15 listopada 2010

Nie pytaj, kiedy - tylko wytrwaj i nie zdezerteruj

Gdy niektórzy mówili o świątyni, że jest przyozdobiona pięknymi kamieniami i darami, powiedział: Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony. Zapytali Go: Nauczycielu, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy się to dziać zacznie? Jezus odpowiedział: Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: Ja jestem oraz: Nadszedł czas. Nie chodźcie za nimi. I nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi się stać, ale nie zaraz nastąpi koniec. Wtedy mówił do nich: Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Będą silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie. Lecz przed tym wszystkim podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą do królów i namiestników. Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa. Postanówcie sobie w sercu nie obmyślać naprzód swej obrony. Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie się mógł oprzeć ani się sprzeciwić. A wydawać was będą nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią. I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich. Ale włos z głowy wam nie zginie. Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie. (Łk 21,5-19)
Łatwo, oj jak łatwo przychodzi nam pusty zachwyt nad różnego rodzaju monumentami. Pałac Kultury i Nauki, dwie wieże World Trade Center, Złote Tarasy, pałace... Z Żydami było podobnie - tak samo w majestacie świątyni jerozolimskiej widzieli potwierdzenie: Bóg tak chce, Bóg nas wybrał, świątynia będzie wieczna, bo sam On w niej mieszka. Co życie pokazało? Że ani wieczna nie była, ani też Bóg w niej nie mieszkał (bo co - gdzie miałby się, biedak, podziać, kiedy runęła?), i niespełna 40 lat po scence, którą niedzielna ewangelia prezentuje nie było po niej śladu. Przepraszam - był i jest: ściana płaczu. Tak, ta świątynia była piękna i niesamowita - z pewnością. Ale Bóg powiedział jasno - i tak się stało. Nigdy nie została już odbudowana. Pozostała - no właśnie... jako niemy świadek i dowód na to, że Bóg nigdy się nie myli. WTC też, od 9 z górą lat, jest dowodem na kruchość tego, co ludzkimi rękoma wzniesione.

Tacy już jesteśmy - jak ktoś czymś zagrozi, to najchętniej od razu głowa w piasek. Nie da się? To trzeba zapobiegliwie dowiedzieć się jak najwięcej, żeby być gotowym. Skoro On tak mówi... Boją się, więc pytają Jezusa - kiedy? Chciało by się wiedzieć, kiedy, co? Można by to zobrazować na przykładzie - ludzie dowiadują się, że Sąd Ostateczny nastąpi za godzinę, przyjmijmy. Co robią? Jeden leci do spowiedzi, inny idzie się pogodzić z bratem czy rodzicem, jeszcze inny klęka i zaczyna się modlić, następny z kolej postanawia większość majątkiu przekazać na jakiś zbożny cel. 

Piękne, prawda? Tak. Tylko nie tędy droga. To znaczy - tędy, ale inaczej. Cały czas. Bo daty Dnia Sądu nie jest dane dowiedzieć się ani mnie, ani tobie, ani nikomu innego. Bóg to zaplanował - nie bój się, nastąpi we właściwym momencie. To wszystko mamy robić - ale cały czas. Tak, aby zawsze i w każej sytuacji być gotowym. Nie tylko wtedy, kiedy ktoś postraszy, uświadomi, przypomni - ale ciągle. 

Zresztą - co by mi ta wiedza, data Sądu czy też swojej śmierci - dała? Nic. A właściwie - dała by, a raczej zabrała - spokój. Czy człowiek umiałby żyć równie dobrze, pełną piersią i normalnie, znając moment swojego odejścia ze śiata z dużym wyprzedzeniem? Według mnie - nie. Bo ta wiedza by go zdeteminowała, przerażała, uniemożliwiała bycie normalnym, cieszenia się z tego co radosne. Tacz jesteśmy. Z jednej strony tyle się mówi, zabobonni wydają góry pieniędzy na wróżbitów, wróżki, czarodziejki czy jasnowidzów - byle tylko coś się o tym dowiedzieć. Czy warto, nawet gdyby się dało? Nie, nie da się. I nie - nie warto. 

Ten obrazek z dalszej części - brzmi znajomo? Nie wiem, czy żyjemy w czasach ostatecznych - jak to niektórzy już zawyrokowali, mniej lub bardziej trafnie. Ale faktem jest - czasy są niespokojne. To, co dzieje się naokoło ma prawo i wręcz powinno napawać niepokojem - nie dlatego, że może oznaczać zbliżanie się Dnia Pańskiego, ale dlatego że się dzieje i jak się dzieje. Wojny? Kilka permanentnych, w niektórych rejonach świata - co chwilę nowe. Trzęsienia ziemi? Proszę bardzo - Haiti i jej zmagania z epidemią cholery, wystarczy tv włączyć. Straszne zjawiska - tsunami, powodzie? Tak, także w naszym kraju. Głód, zaraza? Też, w ilu miejscach świata. 

Tyle opisów zjawisk zewnętrznych - ale bolesna jest bardziej część mówiąca o tym, co się ludzkiego wnętrza tyczy. Tego, co Jezus prorokuje odnośnie sytuacji w Niego wierzących. To sprawdza się, i to z pewnością. Wojny na tle religijnym. Zabijanie się nawzajem, ludzi jednego narodu tylko dlatego, że ktoś wierzy inaczej. W myśl w chory sposób pojmowanego prymatu jednego wyznania (najczęściej, niestety, dotyczy to ekstremistów muzułmańskich - zaznaczam, ekstremistów) marginalizowanie chrześcijan, zastraszanie, okaleczanie czy po prostu zuchwałe mordowanie! To się dzieje. To jest fakt. Słowa Jezusa w tym zakresie już się spełniły i spełniają się nadal - co widać na Bliskich Wschodzie, w Iraku, Ziemi Świętej i tylu innych miejscach.

Jaki z tego wszystkiego morał? Ano, dwojaki. Po pierwsze - gotowość, warunek podstawowy, zawsze i wszędzie. Tak, jesteśmy tylko ludźmi, grzeszymy, upadamy, obiecujemy Bogu po czym słowa nie dotrzymujemy - zgadza się. Ale stawaj na głowie i bądź tak gotowy, jak tylko jesteś w stanie, i nie usprawiedliwiaj się. To podstawa. Po drugie - wytrwałość, która ocala życie. Ostatnie zdanie. Wytrwałość, którą Jezus nagradza. Wytrwałość, która będzie miarą tego, na ile jesteśmy gotowi.  Tu i w innym miejscu Jezus uspokaja wręcz mówiąc Nie bójcie się, u was nawet wszystkie włosy na głowie są policzone

Tak, nie mamy się czego bać. Bać można się i warto tylko tego, co mogło by pozbawić na zawsze obecności Boga, oddzielić od Niego. Śmierć to tylko moment, który czeka nas tak czy siak, i może być po ludzki momentem wielkiego cierpienia. Życie jest ceną najwyższą? Tak, ale to życie - wieczne, mimo, że świat bardzo często wmawia nam inaczej, że liczy się to życie tu i teraz, na ziemi. Bóg chce i Bóg daje siłę, aby w tym momencie śmierci wytrwać z Nim w sercu. Nie zdezerterować.

Tak, prześladowcy mogą zrobić mi wszystko. Wyśmiać, opluć, znieważyć, podeptać, okaleczyć, a nawet zabić. Sztuka - aby nie dać się w tym złamać. To jest przesłanie Jezusa. Nie liczy się forma zewnętrzna - tak, za wiarę można zginąć, i nie jest sztuką za wszelką cenę męczeństwa uniknąć. Liczy się duch - który ma tryumfować, nawet gdy ciało leży połamane i sponiewierane. Jezus też - po ludzku umarł. I to niekoniecznie na 3 dni - chodzi o to, że tego 3 dnia był już żywy, zmartwychwstały. I, po mimo ludzkiej śmierci, zwyciężył. To jest wyzwanie i zaproszenie dla nas - zwyciężyć za wszelką cenę, ale nie po ludzku, tylko sercem i wiarą. 

Prędzej czy później, nadejdzie dzień, o którym Malachiasz mówi (Ml 3,19-20a) - kiedy tych, którzy innych krzywdzili, spotka kara. Mimo ich pewności siebie, pewności swojej siły i władzy. Pewny był Herod - i upadł. Pewni byli Żydzi, stojąc w majestacie cienia świątyni jerozolimskiej - została zburzona. Na każdego pysznego i zadufanego w sobie, który krzywdzi innych, Bóg zawsze ześle takich czy innych Rzymian (a'propos burzenia świątyni), którzy dosadnie pokażą, jaki ten ktoś jest kruchy i słaby tak naprawdę. Słoma pali się bardzo szybko.

Skąd w tekście Pałac Kultury i Nauki? A, bo właśnie z okna w hotelu, w którym to piszę w poniedziałkowy wieczór, widzę piękną panoramę na tenże :)

1 komentarz:

  1. Masz rację... Bardzo ważnym jest abyśmy byli gotowi na Dzień Pański, na powtórne przyjście Jezusa Chrystusa.... Pozdrawiam..

    OdpowiedzUsuń