Nie ja tu jestem najważniejszy. Tylko sprzątam, przygotowuję teren. Idę przed Jezusem do miejsc, gdzie On sam niebawem zamierza pójść. To nie moje rozważanie porusza ludzi. (Marcin Jakimowicz, "Pełne zanurzenie")

czwartek, 4 października 2012

Do-czekanie

Nigdy nie przypuszczałem, że przed 30-stką przyjdzie mi wracać do rodzinnej dzielnicy na pogrzeb rodziców kolegów ze szkoły podstawowej. A jednak...
 
We wtorek byłem na pogrzebie ojca jednego z najlepszych kumpli z podstawówki. Fakt, od jej ukończenia lat minęło -naście, relacje się - delikatnie mówiąc - rozluźniły, jednakże stwierdziłem, że powinienem tam być. Trudno, urwałem się z zajęć, i przyjechałem. Ładny słoneczny dzień, ciepło jak na jesień, pięknie wręcz - a takie przykre okoliczności.
 
Tragiczna historia - niespełna 54 lata, pojechał człowiek na ryby i już nie wrócił. Tzn. wracał, ale do domu nie dojechał, bo jakiś dzielny i brawurowy kierowca postanowił, że jego przepisy nie obowiązują, jechał środkiem i go, dosłownie, staranował. Uderzył samochodem tak, że tatę kolegi praktycznie zmiażdżył. Jedno dobre, że się człowiek nie męczył, zmarł od razu. Została żona, która spędziła z nim większość życia, syn i nastoletnia córka. Wszystko takie nierzeczywiste, nierealne.
 
Uroczystość była kameralna, ale bardzo piękna - mam na myśli Mszę, bo na pogrzeb nie mogłem pojechać. Proboszcz mówił ciut za długo, ale naprawdę mądrze i na temat (różnie z tym bywa). Żona zmarłego uczy w okolicznej podstawówce, więc pojawiło się troszkę nauczycielek - miło, że były, miło było mnie zobaczyć te osoby. Rodzina, sporo, no i przyjaciele dzieci.
 
Taka śmierć to niesamowite kazanie - mówione przez odchodzącego do nas, jako tych, którzy pozostają. Ewangelię słuchaliśmy na temat czuwania i gotowości. Mam takie głębokie przeświadczenie, że zmarły słuchał jej razem z nami, tylko z tej drugiej strony - zanurzony już w Boga tak mocno, jak to tylko możliwe, możliwe po śmierci. Zrozumiałe jest, że w takiej sytuacji - szczególnie ze strony najbliższych - padają pytania o sens, o cel, o przyczynę takiego zdarzenia; czemu on, czemu teraz, po co? Tylko że na to nie odpowiemy. To nas przekracza, przerasta.
 
Natomiast możemy i w takim kontekście powinniśmy zadać sobie pytanie o siebie, o to, co będzie, jeśli nas taka sytuacja spotka - i nagle nić życia po prostu się urwie, niekoniecznie w tak tragicznych okolicznościach. Wtedy nie będzie drugiej szansy - staniemy oko w oko z Bogiem, czy w niego wierzę, czy nie, bo tylko On tam jest. Gotowość to takie mądre i wymagające słowo - jednak w kontekście tego, o co prosi i co sugeruje Pan, nie stanowi czegoś niewykonalnego. Bo być gotowym to po prostu żyć z Nim, żyć z Bogiem i w Bogu - a nie obok, negując Go albo odsuwając jako folklorystyczny dodatek, taki kwiatek, o którym przypominam sobie przy niedzieli, święcie, ślubie, komunii czy - o, właśnie - pogrzebie. Gotowość to przejaw tej mądrości, która pozwala dobrze przeżyć życie, a przede wszystkim dobrze żyć - tu i teraz - bez względu na to, co czeka za zakrętem.
 
W zasadzie to jest całkiem logiczne - skoro w Niego wierzę, to czemu miałbym odwlekać i odsuwać od siebie, zostawiając na później, to, co powinno być nie tylko odległym celem, ale przede wszystkim pragnieniem i wyczekiwaniem mojego życia - moment spotkania ze Stwórcą, od którego każdy z nas pochodzi i każdy z nas zmierza. Chór TGD w jednym ze swoich kawałków śpiewa: "Oczekuję Ciebie, Panie, jesteś mym oczekiwaniem"...
 
Wierzę, że zmarły tata kolegi też na swój sposób oczekiwał, a tamto tragiczne wydarzenie sprzed kilku dni stało się dla niego prezentem, niespodzianką - takim do-czekaniem. Przeżył swoje oczekiwanie i Bóg przyjął Go do swego domu. O niego się nie martwię - nie mógł trafić w lepsze ręce. W tej sytuacji proszę za nich - za żonę, za kolegę i siostrę - aby On sam był dla nich ukojeniem, aby w ich skołatane i poranione tą śmiercią serca zesłał pokój, jaki tylko On może dać człowiekowi.

1 komentarz:

  1. Zawsze być gotowym ... jak mawiała bł. Elżbieta od Trójcy Świętej: "Kiedy jakieś wielkie cierpienie lub też zupełnie drobna ofiarka stanie przed nami, myślmy zaraz, że jest to "nasza godzina", w czasie której będziemy mogli udowodnić naszą miłość Temu, który nadmiernie nas umiłował." ... pozdrawiam :)
    http://kasiekterra.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń