Nie ja tu jestem najważniejszy. Tylko sprzątam, przygotowuję teren. Idę przed Jezusem do miejsc, gdzie On sam niebawem zamierza pójść. To nie moje rozważanie porusza ludzi. (Marcin Jakimowicz, "Pełne zanurzenie")

wtorek, 3 lutego 2015

Tylko

Gdy Jezus przeprawił się z powrotem w łodzi na drugi brzeg, zebrał się wielki tłum wokół Niego, a On był jeszcze nad jeziorem. Wtedy przyszedł jeden z przełożonych synagogi, imieniem Jair. Gdy Go ujrzał, upadł Mu do nóg i prosił usilnie: Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła. Poszedł więc z nim, a wielki tłum szedł za Nim i zewsząd na Niego napierał. A pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. Wiele przecierpiała od różnych lekarzy i całe swe mienie wydała, a nic jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej. Słyszała ona o Jezusie, więc przyszła od tyłu, między tłumem, i dotknęła się Jego płaszcza. Mówiła bowiem: żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa. Zaraz też ustał jej krwotok i poczuła w ciele, że jest uzdrowiona z dolegliwości. A Jezus natychmiast uświadomił sobie, że moc wyszła od Niego. Obrócił się w tłumie i zapytał: Kto się dotknął mojego płaszcza? Odpowiedzieli Mu uczniowie: Widzisz, że tłum zewsząd Cię ściska, a pytasz: Kto się Mnie dotknął. On jednak rozglądał się, by ujrzeć tę, która to uczyniła. Wtedy kobieta przyszła zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała, co się z nią stało, upadła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę. On zaś rzekł do niej: Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź uzdrowiona ze swej dolegliwości! Gdy On jeszcze mówił, przyszli ludzie od przełożonego synagogi i donieśli: Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela? Lecz Jezus słysząc, co mówiono, rzekł przełożonemu synagogi: Nie bój się, wierz tylko! I nie pozwolił nikomu iść z sobą z wyjątkiem Piotra, Jakuba i Jana, brata Jakubowego. Tak przyszli do domu przełożonego synagogi. Wobec zamieszania, płaczu i głośnego zawodzenia, wszedł i rzekł do nich: Czemu robicie zgiełk i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi. I wyśmiewali Go. Lecz On odsunął wszystkich, wziął z sobą tylko ojca, matkę dziecka oraz tych, którzy z Nim byli, i wszedł tam, gdzie dziecko leżało. Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: Talitha kum, to znaczy: Dziewczynko, mówię ci, wstań! Dziewczynka natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I osłupieli wprost ze zdumienia. Przykazał im też z naciskiem, żeby nikt o tym nie wiedział, i polecił, aby jej dano jeść. (Mk 5,21-43)
Bóg widzi, jak bardzo człowiek potrzebuje Jego miłosierdzia, Jego uzdrawiającej miłości - która działa i czyni cuda w tej sytuacji także jakby przypadkowo, jak z tą kobietą. Czy jednak był to przypadek? Nie. Tak samo jak to, że Jezus dobrze wiedział, kogo Jego moc uzdrowiła - pewnie chciał zobaczyć, co powie uzdrowiona kobieta. Powiedziała prawdę - i zstąpił na nią Jego pokój, ten jedyny i prawdziwy, drugi dar obok uzdrowienia z krwotoku. 

Trudna była sytuacja drugiej osoby z tego obrazka, Jaira. Szedł po Jezusa z wiarą - córka choruje, ale On może ją uleczyć. W drodze jednak dowiedział się, że zmarła. Co dalej? Rozpacz? Pocieszenie przynosi sam Zbawiciel - nie bój się, wierz tylko! Dlatego idą dalej, z sercami przepełnionymi... no właśnie, czym? Chyba jednak wiarą, że On może to poskładać i zaradzić sytuacji, z nadzieją. Nie robi show z ludzkiego dramatu, spektaklu dla rodziny i przybyłych do domu Jaira. Cud dokonuje się w skrytości, w obecności najbliższych - i apostołów. Śmierć nie ma władzy nad tym, komu rozkazuje Pan Zastępów. Tak, jak później każe Łazarzowi wyjść z grobu po kilku dniach od złożenia go tam, tak i tutaj każe dziecku wstać - i dziecko wstaje. Łaska Boża tryumfuje, a w sercu ludzkim kiełkuje kolejne nasionko wiary. 

Dlatego dzisiaj pod koniec Mszy Świętej - ku zdziwieniu niektórych - zaśpiewaliśmy "Zwycięzcę śmierci". Pasuje, jak rzadko. 

Bóg działa i to bardzo mocno - jeżeli tylko człowiek chce tego działania i o Jego pomoc prosi. Nie bój się, wierz tylko!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz