Nie ja tu jestem najważniejszy. Tylko sprzątam, przygotowuję teren. Idę przed Jezusem do miejsc, gdzie On sam niebawem zamierza pójść. To nie moje rozważanie porusza ludzi. (Marcin Jakimowicz, "Pełne zanurzenie")

piątek, 15 kwietnia 2011

Nie ma Jezusowego widzimisię

Żydzi porwali kamienie, aby Jezusa ukamienować. Odpowiedział im Jezus: Ukazałem wam wiele dobrych czynów pochodzących od Ojca. Za który z tych czynów chcecie Mnie ukamienować? Odpowiedzieli Mu Żydzi: Nie chcemy Cię kamienować za dobry czyn, ale za bluźnierstwo, za to, że Ty będąc człowiekiem uważasz siebie za Boga. Odpowiedział im Jezus: Czyż nie napisano w waszym Prawie: Ja rzekłem: Bogami jesteście? Jeżeli Pismo nazywa bogami tych, do których skierowano słowo Boże - a Pisma nie można odrzucić to jakżeż wy o Tym, którego Ojciec poświęcił i posłał na świat, mówicie: Bluźnisz, dlatego że powiedziałem: Jestem Synem Bożym? Jeżeli nie dokonuję dzieł mojego Ojca, to Mi nie wierzcie. Jeżeli jednak dokonuję, to choćbyście Mnie nie wierzyli, wierzcie moim dziełom, abyście poznali i wiedzieli, że Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu. I znowu starali się Go pojmać, ale On uszedł z ich rąk. I powtórnie udał się za Jordan, na miejsce, gdzie Jan poprzednio udzielał chrztu, i tam przebywał. Wielu przybyło do Niego, mówiąc, iż Jan wprawdzie nie uczynił żadnego znaku, ale że wszystko, co Jan o Nim powiedział, było prawdą. I wielu tam w Niego uwierzyło. (J 10, 31-42)
No chociaż raz - powiedzieli wprost i bez owijania w bawełnę przysłowiowego, co im leżało na wątrobie, czego od Jezusa chcieli. Że nie chodziło o to, że im przeszkadzało łuskanie kłosów w szabat. Że nie mieli nic w sumie (poza zazdrością) przeciwko temu, że wielu ludzi różnego pochodzenia, znajdujących się w różnych sytuacjach życiowych, w różnych okolicznościach uzdrawiał, ba, nawet wskrzeszał. Że nie chodziło o to, że choćby dosłownie na głowie stanęli, nie potrafili w żaden sposób złapać Go za słówko, przyłapać Go na niefortunnej czy możliwej do opatrznego zrozumienia wypowiedzi. Był uzurpatorem, fałszywym mesjaszem. 

Problem polega na tym, że w tej prawdziwości swojego oskarżenia i zarzutu przeciwko Jezusowi... byli kompletnie w błędzie. Ani Jezus fałszywy, ani tym bardziej mesjasz przez małe m pisane. Trudno na świecie o kogoś bardziej od Niego prawdziwego; a na pewno nie znajdzie się na świecie - wtedy, dzisiaj, kiedyś w przyszłości - inny Mesjasz. Jeden, jedyny, prawdziwy, Syn Boga żywego, Bóg-Człowiek. Nawet w tej sytuacji Pan potrafi udowodnić faryzeuszom, że ich zarzut jest błędny - wskazuje bowiem na miejsce w Piśmie Świętym, w którym mowa jest o bóstwie Narodu Wybranego (a de facto - wszystkich ludzi, do których Jezus został posłany). Skoro tak mówi Pismo - to gdy każdy z nich był bogiem, jak zatem można bóstwa odmówić Jezusowi, posłanemu przez Boga Ojca? 

Nie kończy jednak na tym. Deklaracje, rodowody nie mają tu znaczenia - bo poza nimi są także czyny. Nie bez powodu Pan nauczał, że po owocach ich poznacie (Mt 7, 16), i nie zamierzał innej miary stosować do Siebie samego. Jeśli nie wierzycie w moje posłanie - uwierzcie, widząc, czego dokonuję. A dokonał bardzo wiele. Nie o wiarę w Jezusa już chodziło, ale zrozumienie, że to Bóg przez Niego działa, i wiarę w Niego - tego prawdziwego Boga miłości, miłosiernego i kochającego Ojca, a nie Boga-krwiopijcę, mściwego, okrutnego (bo tak często w Starym Testamencie mógł się jawić). To, czego dokonał Jezus, dokonał sam Bóg, który w Nim był. 

Kłania się tajemnica Trójcy Świętej - wspólnoty istot Boga Ojca, Syna Bożego i Ducha Świętego. Żydzi wtedy tego nie rozumieli - nic dziwnego, dzisiaj, po 2000 latach istnienia Kościoła wielu ma z tym problem. Jezusa nie można czytać, obserwować i rozumieć w oderwaniu od istoty Boga Ojca. Oni są jednością. Nie ma Jezusowego widzimisię - tylko wypełnianie woli Ojca, aż do krzyża, aż do Ogrodu Oliwnego i dramatycznego Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie! (Łk 22, 42) Jezus był tak samo w pełni Bogiem, pozostając w pełni człowiekiem - stąd ludzki strach przed tym, co jako Bóg z pewnością widział i rozumiał. Wiedział, że Bóg tak chce, i nie będzie bardziej czytelnego świadectwa od tego, gdy Jego Syn, nawet jakby wbrew swej ludzkiej naturze, wypełni wszystko do końca. 

Na koniec - ciekawa, może jakby przemycona, wskazówka (zakończenia zdarza się traktować po macoszemu). Jak Go szukać? Jak śledzić losy Jezusa Chrystusa, od początku? Jak je dobrze, prawidłowo odczytywać? Od Jana Chrzciciela. Więzy pokrewieństwa pozostają tu bez znaczenia - liczy się to, że właśnie Jan Go wskazał palcem innym. Dzisiaj te słowa, jako retrospekcja swego rodzaju, powracają. Ludzie, którzy poszli za Nim - mniej lub bardziej świadomie - własnymi, choć anonimowymi, świadectwami potwierdzają. On jest Synem Bożym.

Za chwilę, w Niedzielę Palmową Męki Pańskiej, zacznie się ostatnia prosta Wielkiego Postu. Ostatni, wcale nie najgorszy, moment, aby coś ze sobą zrobić. Ot, choćby uczciwie przyjrzeć się życiorysowi Jezusa. I równie uczciwie wyciągnąć wnioski. To bardzo dobry początek.

2 komentarze:

  1. Biedni byli Ci Żydzi, Jezus im ciągle postrzeganie świata wywracał do góry nogami - to się pobożni panowie buntowali. Dobrze, że my w stosunku do nich jesteśmy trochę "do przodu". Chociaż i my potrafimy funkcjonować jak faryzeusze... Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Żydom w I wieku chodziło o to, że Mesjasz, który miał nadejść, miał im dać Królestwo, ale ziemskie, miał wyzwolić Palestynę z panowania Rzymian. Można to porównać mniej więcej do mentalności Polaków pod zaborami. Wtedy wśród Żydów pod okupacją rzymską też były rozmaite postawy - jedni żyli "normalnie", kolaborując z Rzymianami, inni (tak jak faryzeusze) nauczali o pobożności i wykonywaniu religijnych uczynków. I kiedy pojawił się Jezus, prawie każdy myślał, że On ich wyzwoli spod władzy Rzymian. Ale tak się nie stało. Dlaczego? Ano dlatego, że Królestwo Niebieskie nie jest ziemskie, ale duchowe. Nie chodzi o to, żeby robić rewolucje czy wojny na zasadzie "dla Boga i Bożej sprawy" i żeby "ludzie żyli dostatniej". Bo wszystko zaczyna się tak naprawdę w duchu, tak samo jak od sfery ducha zaczęło się zwalczenie niewolnictwa i równe prawa dla kobiet i mężczyzn czy większy dostęp do edukacji... Wszystko zaczyna się i kończy w duchu, bo na ciele to wychodzi tragedia. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń