Nie ja tu jestem najważniejszy. Tylko sprzątam, przygotowuję teren. Idę przed Jezusem do miejsc, gdzie On sam niebawem zamierza pójść. To nie moje rozważanie porusza ludzi. (Marcin Jakimowicz, "Pełne zanurzenie")

środa, 4 lutego 2015

Męczennicy naszych czasów

Kilka dni temu pojawiła się informacja, że papież Franciszek wyraził zgodę na beatyfikację polskich franciszkanów konwentualnych (OFMConv.): o. Zbigniewa Strzałkowskiego i o. Michała Tomaszka. Formalnie rzecz biorąc, Ojciec Święty w dniu 04 lutego 2015 r. promulgował dekrety męczeństwa w/w zakonników, zamordowanych za wiarę w Peru w 1991 w wieku 33 i 31 lat. 


Pracowali - jako pierwsi polscy franciszkanie w andyjskiej misji - w 72 miejscowościach w ramach misji - nie tylko duszpastersko, ale i charytatywnie. 09 sierpnia 1991 r. terroryści z Sendero Luminoso uprowadzili obu franciszkanów z misji w peruwiańskim Pariacoto. Zakonnicy zostali na leżąco zabici strzałami w głowę, czego powodem miał być zarzut szerzenia religii, "prowadzenie działalności usypiającej świadomość rewolucyjną Indian". Obydwaj zamordowani ojcowie zostali pochowani w Pariacoto. Ich działalność znalazła uznanie w oczach tamtejszych władz - rząd Peru uhonorował pośmiertnie obydwu zabitych najwyższym odznaczeniem państwowym - Wielkim Oficerskim Orderem „El Sol del Peru” (Słońce Peru).

Ciekawostka - w procesie beatyfikacyjnym przesłuchano jako świadka m.in. Abimaelea Guzmana, przywódce i ideologa Świetlistego Szlaku (Sendero Luminoso), zatem organizacji, która zakonników porwała i następnie zamordowała. 

Można się domyślać, iż ceremonia beatyfikacji odbędzie się w peruwiańskiej diecezji Chimbote. W przygotowania do uroczystości zaangażowany jest m.in. o. Jarosław Wysoczański OFMConv., sekretarz generalny zakonu ds. animacji misyjnej, który był przełożonym obydwu męczenników w klasztorze w Pariacoto. 

Co godzi się podkreślić, w tym samym momencie ogłoszono dekrety o męczeństwie dwóch innych osób: ks. Alessandro Dordi, księdza z włoskiego Bergamo, również zabitego przez bojowników Świetlistego Szlaku w 1991 r., ale także abp. Oscara Arnolfo Romero Galdámeza (1917-1980), metropolitę San Salwador, zabitego w trakcie odprawiania Mszy Świętej w szpitalnej kaplicy (przy której zresztą, bardzo skromnie, mieszkał). 


Jest to postać wybitna i niejako w Kościele, mam wrażenie, do tej pory marginalizowana - czego najlepszym dowodem był fakt, iż proces diecezjalny (od 1990 r.) ukończono w roku 1997 r. i od tamtej pory "utknął" on w Watykanie do 2013 r., czyli na kilkanaście lat. Wynikało to z faktu, iż - co jest zupełnie nieuprawnionym skrótem myślowym - wrzucono abp. Romero do worka pt. "teologia wyzwolenia", starając się omijać niewygodny, a na pewno dyskusyjny, za Jana Pawła II i Benedykta XVI temat. Kwestionowano, czy Romero miał zostać zabity z powodu nienawiści do wiary - zatem czy może zostać uznany za męczennika (co pozwala na beatyfikację bez potwierdzenia cudu dokonanego za jego wstawiennictwem). Tymczasem człowiek ten dokonał bardzo wiele, walcząc z salwadorską juntą wojskową, i upominając się o sprawiedliwość społeczną: bronił wyzyskiwanych pracowników, walczył o prawa człowieka, przeciwstawiał się terrorowi wojska i policji. W 1979 r. nominowano go do Pokojowej Nagrody Nobla. "Został zamordowany człowiek, który dołączył do już zbyt licznego szeregu niewinnych ofiar; zamordowany został biskup Kościoła Bożego, w czasie pełnienia swojej uświęcającej misji, w czasie sprawowania Eucharystii. (...) Cały Kościół cierpi przez tego rodzaju niegodziwą przemoc" - mówił Jan Paweł II dwa dni po śmierci abp. Romero. Papież nazwał zabójstwo arcybiskupa "odrażającą zbrodnią". Dwukrotnie później (1983, 1996) modlił się przy jego grobie - co najlepiej świadczy o tym, iż papież z Polski nie miał wątpliwości do do męczeńskiego charakteru śmierci Romero. Co ciekawe, czczą go również... anglikanie (wspomnienie liturgiczne - 24 marca). 

Dlaczego o nich piszę? O polskich franciszkanach - bo tak jakoś się złożyło, że kiedy zacząłem się może bardziej zajmować sprawami wiary, interesować, czytać (pewnie druga połowa lat 90.), to zastanawiałem się, jak to jest z tymi męczennikami w naszych czasach; i trafiłem właśnie na oo. Strzałkowskiego i Tomaszka. To było coś - zmarli teraz, kiedy ja już byłem na świecie. Wtedy sprawa byłą świeża, liczono, że może uda się ich beatyfikować za życia Jana Pawła II. Piękny znak - polski Kościół wydaje owoce męczeństwa na drugim końcu świata, w peruwiańskiej andyjskiej głuszy. A o abp. Romero? Bo uważam, że zdziałał bardzo wiele - był takim salwadorskim w pewnym sensie, po naszemu, księdzem Popiełuszko. I powinno mu się oddać sprawiedliwość, a z punktu widzenia prawa kanonicznego uznać męczeństwo. 

1 komentarz:

  1. W tych czasach słyszę od innych, że nie ma już prawdziwych chrześcijan albo realnych świętych. Jednak to nie prawda, gdyż opisani przez Ciebie franciszkanie to właśnie prawdziwi męczennicy naszych czasów. Jestem pewny, że w przyszłości także ich nie zabraknie, bo każdy z nas może stać się świętym. Najważniejsze - zaufać Bogu! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń