Nie ja tu jestem najważniejszy. Tylko sprzątam, przygotowuję teren. Idę przed Jezusem do miejsc, gdzie On sam niebawem zamierza pójść. To nie moje rozważanie porusza ludzi. (Marcin Jakimowicz, "Pełne zanurzenie")

czwartek, 15 stycznia 2015

Moje Biblie

Hm, może nie każdy, kto te słowa czyta, ale pewnie prawie każda z takich osób, posiada Pismo Święte. Swoje własne prywatne, może rodzinne (domowe), albo babci, dziadka, cioci, wujka. Takie, które gdzieś tam jest - w domu własnym, rodzinnym, a może u tej dalszej rodziny. 

Zakładam, że do tej Biblii - jaka by ona nie była - zaglądamy i nie tylko dzielnie kurzy się 363 dni w roku, żeby wyczyszczona ozdobiła stół przez pół godziny w dniu kolędy. Żeby ksiądz zobaczył - "oo, jacy porządni, Pismo Święte mają" - co jest bez sensu o tyle, że bardzo łatwo można zweryfikować, czy kiedykolwiek książka była otwierana i używana (widać, czasami gołym okiem - zdarzają się kartki posklejane jeszcze przez wydawcę), czy tylko robi za element dekoracji okolicznościowej, czyli jest de facto bezużyteczna. 

Wstyd się przyznać, ja swoje ulubione z okresu podstawówki Pismo Święte gdzieś zapodziałem, i to pewnie właśnie w okolicy końca tejże pierwszej części mojej edukacji (kontynuowanej - heh - do dzisiaj...). W efekcie z ciężko zarobionych ówcześnie pieniędzy kolędowych - a co, chodziło się, i to przez lat pewnie jakieś 15? - podreptałem do znanej w okolicy księgarni i nabyłem wygodne duże wydanie słynnej Tysiąclatki, czyli Biblii Tysiąclecia. Sprawdziłem, na tyle stare, że dzisiaj już w księgarni www Pallotinum niedostępne :) Starałem się czytać, a jak - a to losowo, a to się kiedyś zaparłem i przeczytałem według jakiegoś znalezionego w necie planu czytania Pisma Świętego. Ale tak się jakoś nie mogłem przyzwyczaić do niej. Poza tym, z perspektywy czasu nie pomyślałem o praktycznym aspekcie - rozmiar. Ciężko nosić coś, co rozmiarem i gabarytem przypomina Schematyzm Archidiecezji Gdańskiej AD 2011 (he, he, he...), albo, jak kto woli, jeden średni tom jakiegokolwiek komentarza do pierwszego z brzegu kodeksu. Po polsku - cegła. 

Potem przyszło bierzmowanie - AD 2000 - i w ramach jednej z pamiątek (co wydaje się sensowne mocno, pomimo tradycyjnych krzyżyków, bo chyba przekazanie młodym Pisma Świętego bardziej się przyda?) otrzymałem wraz z pozostałymi osobami przystępującymi do sakramentu Pismo Święte Nowego Testamentu - małe, ładna twarda i dość niespotykana okładka, również z Pallotinum (i również dzisiaj nieosiągalne). Bardziej nowoczesne przepisy, ładne, tak się jakoś przywiązałem. Do tego - wow - posiadało indeks, co nie da się ukryć jest bonusem i czasami ułatwiało korzystanie.

Jakiś czas temu usłyszałem o nowym wydaniu, najnowszym przekładzie z inicjatywy paulistów. Że bogate komentarze, bardziej przystępny język przekładu. Uderzyła mnie - wyczytana gdzieś - odmienna interpretacja prologu Ewangelii św. Jana (J 1, 1-5). 

W Tysiąclatce - znam na pamięć, i pewnie niektórzy z nas ze słyszenia w kościele w okresie okołoświątecznym - brzmi to tak:

Na początku było Słowo, 
a Słowo było u Boga, 
i Bogiem było Słowo. 
Ono było na początku u Boga. 
Wszystko przez Nie się stało, 
a bez Niego nic się nie stało, 
co się stało. 
W Nim było życie, 
a życie było światłością ludzi, 
a światłość w ciemności świeci 
i ciemność jej nie ogarnęła. 

Za to u paulistów, poza niuansami tłumaczenia, mamy zupełnie inną budowę zdań:

Na początku było Słowo, 
a Słowo było u Boga, 
i Bogiem było Słowo. 
Ono było na początku u Boga. 
Wszystko zaistniało dzięki Niemu.
Bez Niego zaś nic nie zaistniało.
To, co zaistniało, 
w Nim było życiem.
A życie to było światłością dla ludzi.
Światłość świeci w ciemności,
lecz ciemność jej nie ogarnęła. 

Widzisz różnicę? :) "Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało. W Nim było życie" a "Wszystko zaistniało dzięki Niemu. Bez Niego zaś nic nie zaistniało. To, co zaistniało, w Nim było życiem". Dla mnie kapitalna sprawa, więc nabyłem drogą kupna i taki przekład - niewielki, poręczny, a przy tym ST i NT (bo sam NT mógłby być mniejszy).

Szukając w internetach poręcznego niewielkiego wydania Biblii natrafiłem na świetną inicjatywę z lubelskiego DA dominikanów - Nieśmiertelnik. Co było do przewidzenia, Nieśmiertelniki rozeszły się szybciutko. Bardzo bym chciał, żeby ktoś coś takiego powtórzył - bo po prostu jest przy wykonaniu takiego naprawdę sporo pracy technicznej (sprzęt). 

Tak w przyszłości chciałbym zdobyć jeszcze inne wydanie - tzw. Ekumeniczny Przekład Przyjaciół - przygotowany przez: ks. Michała Czajkowskiego (Kościół Rzymskokatolicki), abpa Jeremiasza Jana Anchimiuka (Kościół prawosławny), pastora Mieczysława Kwietnia (Kościół zielonoświątkowy), Jana Turnaua (Kościół Rzymskokatolicki). Prace nad przekładem trwały 30 lat. W pewnym sensie inicjatywa oddolna, ale jestem ciekaw jej efektów. 

A Ty - jakie masz Pismo Święte? I przede wszystkim - korzystasz z niego?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz