Nie ja tu jestem najważniejszy. Tylko sprzątam, przygotowuję teren. Idę przed Jezusem do miejsc, gdzie On sam niebawem zamierza pójść. To nie moje rozważanie porusza ludzi. (Marcin Jakimowicz, "Pełne zanurzenie")

czwartek, 7 sierpnia 2014

Mizerny minimalizm

Podobnie też [jest] jak z pewnym człowiekiem, który mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek. Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał. Zaraz ten, który otrzymał pięć talentów, poszedł, puścił je w obrót i zyskał drugie pięć. Tak samo i ten, który dwa otrzymał; on również zyskał drugie dwa. Ten zaś, który otrzymał jeden, poszedł i rozkopawszy ziemię, ukrył pieniądze swego pana. Po dłuższym czasie powrócił pan owych sług i zaczął rozliczać się z nimi. Wówczas przyszedł ten, który otrzymał pięć talentów. Przyniósł drugie pięć i rzekł: "Panie, przekazałeś mi pięć talentów, oto drugie pięć talentów zyskałem".  Rzekł mu pan: "Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!" Przyszedł również i ten, który otrzymał dwa talenty, mówiąc: "Panie, przekazałeś mi dwa talenty, oto drugie dwa talenty zyskałem". Rzekł mu pan: "Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!" Przyszedł i ten, który otrzymał jeden talent, i rzekł: "Panie, wiedziałem, żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał. Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność!" Odrzekł mu pan jego: "Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdziem nie rozsypał. Powinieneś więc był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność. Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów. Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz - w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów". (Mt 25, 14-30)
Skupię się na ostatnim bohaterze tego obrazka ewangelicznego. Mógłby ktoś zapytać: ale o co poszło? Co ten trzeci źle zrobił? Czym podpadł? Skąd taka kara? W sumie, nie ukradł, rozliczył się ze swoim panem, nie spekulował. W czym więc problem?

Na pewno nie można mu zarzucić nic w zakresie prawdomówności - bo wygarnął panu, a właściwie po prostu powiedział to, co myślał. Nie dam się wysługiwać, nie będę ci organizował i napędzał dochodu, nie zarobisz na mnie - masz tyle, ile mi zostawiłeś. W realiach wolnorynkowych - hm, delikatnie rzecz biorąc, dezaprobata pana jest bardziej niż zrozumiała, bo nie po to zostawił te pieniądze ludzikowi, żeby teraz oddał tylko tyle samo, ale miały na siebie pracować i przynieść zysk. Ale że Jezus tu o czymś takim mówi? 

Ano mówi - i ma wręcz rację. Tu nie o pieniądze jednak czy zysk materialny chodzi, ale o ludzkie lenistwo, brak inicjatywy, obawę przed ruszeniem palcem, żeby się przypadkiem nie narobić. Bo albo w ogóle nic mi się nie chce, albo ewentualnie - w ostateczności, oczywiście, kiedy potencjalny zarobek wart jest zachodu - ruszę się i coś tam zrobię, ale tylko dla korzyści tu i teraz, przeliczalnej na pieniądze, kwoty, koneksje, kontakty, układy i układziki; zaprocentują od razu dzisiaj albo niebawem. "Nic nie robić, nie mieć zmartwień, chłodne piwko w cieni pić..." jak śpiewał Ryszard Rynkowski - ot co! Nie wysilać, brzydzić wysiłkiem wręcz, mizeria taka, wegetacja praktycznie. Bez odpowiedzialności, podjęcia ryzyka, zawalczenia, wykazania inicjatywy czy pomysłowości. Minimalnie, po najmniejszej linii oporu. 

Z pieniędzmi - tak jest zawsze. Najgorsze jest jednak to, że podobnie jest także z naszymi dążeniami ku Bogu, wieczności, niebu. Nic, zero, albo prawie nic. Jak zrobić, żeby się nie narobić, i jakoś tam - przez czyściec, najwyżej - załapać się do nieba. O to tutaj chodzi. Dlatego tak nieciekawie skończył ten ostatni, wyzwany od złych i gnuśnych zawczasu. Bóg mówi w tym obrazku o tym, co nam daje - i nie o pieniądze chodzi, a o te talenty dosłowne: mądrość, pomysłowość, uzdolnienie muzyczne, wokalne, umiejętności sportowe, kreatywność, i tyyyle inne. Każdy ma inne. Każdy dostaje je w innej konfiguracji. Co więcej, każdy ma swój rozum i tak naprawdę jedno zadanie: we własny sposób je uskrzydlić, z miłością wykorzystać. 

Wtedy nawet do łba mu nie przyjdzie gdziekolwiek czegokolwiek zakopywać. Wtedy z radością - kiedy ten jedyny Pan powróci w dniu Sądu - stanie przed Nim z naręczem tego, co zyskał, puszczając w obrót i twórczo wykorzystując talenty. Ale trzeba chcieć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz