Nie ja tu jestem najważniejszy. Tylko sprzątam, przygotowuję teren. Idę przed Jezusem do miejsc, gdzie On sam niebawem zamierza pójść. To nie moje rozważanie porusza ludzi. (Marcin Jakimowicz, "Pełne zanurzenie")

wtorek, 29 lipca 2014

Epilog jasienicki (chyba)

Myślałem, że już nic nie napiszę o ks. Wojciechu Lemańskim i sytuacji w parafii Jasienica. A jednak. Jedno dobre, że kontekst wydaje się optymistyczny i wszystko wskazuje na to, że sprawa ma swój definitywny koniec. 

Na pewno cieszę się, że ks. Wojciech podporządkował się decyzji tak Watykanu, jak i biskupa, czego konsekwencją jest nie tyle samo mianowanie go kapelanem, ale - jak podają media - fakt, iż nominację przyjął, a ponadto został przedstawiony w placówce (oddziale w Józefowie) i przygotowuje się do objęcia tam wszystkich obowiązków kapelana w Mazowieckim Centrum Neuropsychiatrii w Zagórzu. Wydaje się, że został bardzo dobrze przyjęty tak przez personel, jak i pacjentów, przełożony szpitala wskazuje na bardzo poważne podejście księdza do nowych obowiązków. 

Bardzo dobrze, że ks. Lemański zrezygnował z ubiegania się o urlop zdrowotny i wrócił do czynnej pracy. Pomimo pewnych cech charakteru - powiedzmy dyskusyjnych - jest to człowiek niewątpliwie zaangażowany i oddany pracy, zatem taki, który Kościołowi i wierzącym jest potrzebny w pracy "na froncie", a nie jako rekonwalescent - mimo niewątpliwie dużej ilości przeżyć i tego, że w mojej ocenie biskup nie jest w stosunku do niego w porządku. Ale mniejsza o to. 

Osobna sprawa to cyrk, jaki ów biskup urządził wokół otwarcia kościoła w parafii jasienickiej. 

Ja cały czas się zastanawiałem czy zamykanie tego kościoła (tj. karanie ludzi za Lemańskiego) miało jakikolwiek sens. Co więcej, fakt, iż karę zniesiono dopiero po przyjęciu przez w/w nominacji do nowej funkcji w diecezji, potwierdza właśnie, że tu nie tyle chodziło o jakiekolwiek dobro Kościoła (czy kościoła) i zapobiegnięcie profanacji - a zmuszeniu do zamknięcia się ludzi, którzy Lemańskiego w parafii popierali, a przy okazji zrobieniu pięknego prezentu z okazji Zmartwychwstania wszystkim parafianom, którym przez pół roku kazano biegać do sąsiedniego kościoła. Nie wnikam, czy w pełni słusznie, czy nie - mając na uwadze treść i ton wypowiedzi kurii, szczególnie za poprzedniego kanclerza, raczej co najmniej częściowo i Lemański i jego zwolennicy rację mieli, choć nie w pełni. Dla mnie - ewidentnie gest w stylu: jak wy mi tak, to ja wam... Komu jak komu, biskupowi nie przystoi, nijak. 

Na szczęście, nie tylko ja uważałem ze nie miało żadnego sensu. A teraz abp Hoser zrobił z tego otwarcia szopkę jak słynne "Otwarcie hipermarketu" z kabaretu Ani Mru Mru... Nie mogę w tej chwili znaleźć - może zapobiegliwie usunięto - ale na stronie diecezji warszawsko-praskiej opublikowano, uwaga, dla prasy i mediów (!) specjalny poradnik i opis tego, jak owo otwarcie ma wyglądać, gdzie w danym momencie jest przewidziane miejsce dla dziennikarzy czy to w kościele, czy poza nim, i co zrobić aby móc nagrywać uroczystość czy robić fotki. No jeśli to nie świadczy o działaniu pod publiczkę, dla pokazania "moje na wierzchu" - to nie wiem, o czym to miało świadczyć. Dla mnie totalna pomyłka. Ale jak mówią niektórzy: będzie można świętować rocznicę otwarcia...

Myślę, że wina w całej sytuacji jest po środku - przy czym jednoznacznie trzeba powiedzieć, że od biskupa można wymagać więcej, a ten w mojej ocenie bardzo aktywnie przyczynił się do całej sytuacji, jej rozwoju i tego, że problem trwał tak długo. Wina jest także ludzi, którzy bezkrytycznie popierali ks. Lemańskiego i powodowali zamieszanie na nabożeńśtwach, czego nie pochwalam bynajmniej. Ale tez abp Hosera i kurii, w których działaniu dobrej woli nie widzę (szczególnie żenada w wykonaniu ex kanclerza ks. Wojciecha Lipki, który śmiał się ludziom w twarz). 

Robienie teraz spektaklu z instrukcjami dla mediów, kto gdzie ma stać w czasie uroczystości (czytaj: pod publiczkę) uważam za co najmniej nie na miejscu. Ks. Lemański wreszcie odpuścił, zostaje kapelanem, powinno się po prostu skończyć cyrk z zamkniętym kościołem - a nie robić kolejny z jego otwieraniem. Słowo "przepraszam" to dowód dojrzałości i umiejętności przyznania się do winy - a ta wina po stronie kurii i biskupa była, więc słowo było by jak najbardziej na miejscu; nie tyle wobec Lemańskiego, co jego parafian z Jasienicy. A jednak nie padło. 

Tu nie ma czego świętować. A mam wrażenie ze biskup - po co? na co? - chciał pokazać "moje na wierzchu". Zupełnie niepotrzebnie. Ostatnie co tej parafii jest potrzebne teraz to rozgłos. Oni potrzebują spokoju.

1 komentarz: