Nie ja tu jestem najważniejszy. Tylko sprzątam, przygotowuję teren. Idę przed Jezusem do miejsc, gdzie On sam niebawem zamierza pójść. To nie moje rozważanie porusza ludzi. (Marcin Jakimowicz, "Pełne zanurzenie")

czwartek, 17 kwietnia 2014

Czwartek


Dzień Księdza, pamiątka Eucharystii. Jak zwał, tak zwał. Piękny dzień z dwiema liturgiami - diecezjalną Mszą Krzyżma Świętego, jednoczącą co do zasady całe prezbiterium diecezji z jej biskupami, oraz każda wspólnota z własną Mszą Wieczerzy Pańskiej. Wymowny moment zamilknięcia organów, stukot kołatek, towarzyszenie Jezusowi Eucharystycznemu do Ciemni (kaplicy adoracji). No i sporo ludzi, którzy - jakby nieco bezmyślnie - przechodząc przed pustym i otwartym tabernakulum, bez wiecznej lampki, dzielnie przed nim (przed czym?) klękając. 

A potem niesamowite - dla mnie bardzo wyczekiwane co roku (brakuje mi tego - nie mam dzisiaj czasu ani możliwości uczestniczyć...) wieczorne adoracje w ciemnym kościele. Spokojna i na swój sposób niesamowita rozmowa z Bogiem, który jest i żyje, jutro ma umrzeć, więc czeka jakby przyczajony gdzieś w bocznej kaplicy, nie jak zwykle w tabernakulum, a każdy z nas czeka już na niedzielę i pusty grób jako znak zwycięstwa. 

W ramach wielkopostnego wyrzeczenia postanowiłem dzisiaj (rano u mnie -3 stopnie) pojechać rowerem do pracy, całą trasę, i wysiłek w obie strony ofiarować w intencji dobrych, oddanych, ofiarnych i skorych do pracy kapłanów (więc i biskupów również). Mam nadzieję, że dobry Bóg ten wysiłek przyjął, bo zmachałem się okrutnie :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz