Nie ja tu jestem najważniejszy. Tylko sprzątam, przygotowuję teren. Idę przed Jezusem do miejsc, gdzie On sam niebawem zamierza pójść. To nie moje rozważanie porusza ludzi. (Marcin Jakimowicz, "Pełne zanurzenie")

środa, 21 lipca 2010

Ambitna pokora ziarna


Tego dnia Jezus wyszedł z domu i usiadł nad jeziorem. Wnet zebrały się koło Niego tłumy tak wielkie, że wszedł do łodzi i usiadł, a cały lud stał na brzegu. I mówił im wiele w przypowieściach tymi słowami: Oto siewca wyszedł siać. A gdy siał niektóre [ziarna] padły na drogę, nadleciały ptaki i wydziobały je. Inne padły na miejsca skaliste, gdzie niewiele miały ziemi; i wnet powschodziły, bo gleba nie była głęboka. Lecz gdy słońce wzeszło, przypaliły się i uschły, bo nie miały korzenia. Inne znowu padły między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je. Inne w końcu padły na ziemię żyzną i plon wydały, jedno stokrotny, drugie sześćdziesięciokrotny, a inne trzydziestokrotny. Kto ma uszy, niechaj słucha! (Mt 13,1-9)
Pewnie najczęściej, w kontekście tej przypowieści o siewcy, słyszymy z ambony o tym, że są to słowa o szansie, jaka jest każdemu dana, o tym jakie możemy owoce przynieść dzięki naszym (a właściwie nie naszym ale złożonym w nasze ręce) talentom. Że to taka ogólnikowa, kompleksowa ocena, osąd nad człowiekiem, jaki z perspektywy całego życia, już po jego zakończeniu, w dniu sądu odbędzie dobry Bóg nad każdym z nas. Dla nas - jakbyśmy taki filmik, jakby skrót wiadomości obejrzeli, tyle że zamiast informacji z danego dnia - całe moje życie, to wszystko co i jak robiłem.

Dzisiaj odkryłem, że jest to tekst... o pokorze. Tak. Pokorze i umiejętności zdystansowania się wobec własnych ambicji i tego, dokąd (a zwykle - dalej niż jesteśmy w stanie) sięgamy. Miewamy pomysły, plany, chcemy zwojować świat - i to nie jest złe, bo przecież chrześcijaństwo to radykalizm, konkrety i stawianie spraw jasno, wyraźnie; nie ma miejsca na półśrodki i bylejakość. 

Problem pojawia się, gdy tym planom podporządkowujemy wszystko. Bo na początku człowiek chce, aby Bóg go prowadził, ufa Mu, stara się i obiecuje dokładne przestrzeganie Jego nakazów i zakazów. Chce zdobyć wiele - ale z Jego pomocą, Jego drogą idąc. Ale im dłużej i dalej idzie, im więcej się na różne - najczęściej niezbyt chwalebne i dobre - postawy napatrzy w życiu, tym bardziej zaczyna, mniej lub bardziej świadomie, hołdować powiedzeniu cel uświęca środki

Zaczyna się od tego, że raz czy drugi przymknie oko na coś, co z Bożego punktu widzenia nie takie - a tu jakąś świnię podłoży w pracy, a tu coś przemilczy - no przecież Bóg się nie obrazi, w końcu kocham Go, wierzę w Niego, modlę się. A potem już z górki, jak to mówią. I w pewnym momencie okazuje się, że ten Bóg ze swoją hierarchią wartości, którą to niby wyznaje człowiek, zostaje gdzieś, hen, na końcu tego wszystkiego, co w życiu najważniejsze. 

A wtedy - nawet najwyższy możliwy dyrektorski stołek i pięciocyfrowa pensja nic nie pomoże. To tylko rzeczy, sprawy materialne. Warte tego, aby z ich powodu przegrać to, co nienamacalne, ale o ileż bardziej trwałe? Warto się zarobić - na czym cierpi rodzina, dzieci? Związki nie rozsypują się tylko dlatego, że brakuje wierności, że jedno drugie zdradziło - także dlatego, że stają się obcy, bo tak bardzo poświęcili się tej robocie dla rodziny... że zabrakło miejsca i czasu dla samej rodziny. Gdy Bóg jest na pierwszym miejscu - wszystko inne jest na właściwym. A jak nie - to już różnie bywa. 

Miej ambicje i plany. Chciej coś w życiu osiągnąć. Nie bądź leniwy. Do odważnych świat należy. Tak - ale pozostaw w tym wszystkim miejsce na palec Boży, na tchnienie Jego Ducha, na Jego wolę. W modlitwie wsłuchuj się w to, co On wskazuje, w kierunek który Ci proponuje. Nawet, jeśli wydaje się to na pierwszy rzut oka nielogiczne, niemożliwe. Mało to takich było, którym przewrócił do góry nogami życie i uczynił naprawdę szczęśliwymi, choć im samym to się w głowie nie mieściło? Nawet, gdy w efekcie nie mieli willi, limuzyny, wakacji na Karaibach i pękatego portfela. Bo to nie wszystko. 

Bo szczęście osiągniesz tylko wtedy, gdy idąc przez Niego drogą wskazaną będziesz starał się zrealizować. Samemu może i po ludzku sądząc będziesz miał wszystko - ale gdy na Boga się wypniesz, po prostu się pogubisz, nawet gdy odkryjesz to dopiero za kilka, kilkanaście lat.

Bóg jest tym wielkim siewcą, a my mamy przynosić plony. Ale jednocześnie - ty sam jesteś siewcą ziaren, z których wyrosnąć mają plony twojego życia. Różnie to w życiu bywa. Czasami jakiś pomysł uda się zrealizować lepiej, czasem gorzej, a jeszcze kiedy indziej - wcale. Tak jak z tym ziarnem w Ewangelii. Raz ktoś inny wykradnie ci pomysł. Kiedy indziej okoliczności nie będą sprzyjające, coś się posypie. Ale nie poddawaj się. Miej w sercu miejsce na zdrową pokorę.

Świetnie pasują do tego słowa, jakie Jeremiasz usłyszał od Boga, gdy Ten go powoływał (Jr 1,1.4-10). A on, jak to człowiek, nie bardzo wierzył w swoje siły. Nie mów: Jestem młodzieńcem, gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. Nie lękaj się ich, bo jestem z tobą, by cię chronić - wyrocznia Pana. I wyciągnąwszy rękę, dotknął Pan moich ust i rzekł mi: Oto kładę moje słowa w twoje usta. Spójrz, daję ci dzisiaj władzę nad narodami i nad królestwami, byś wyrywał i obalał, byś niszczył i burzył, byś budował i sadził. Zacznij siać, nawet gdy jest to kolejna próba. Tego Bóg od ciebie chce. Tylko spróbuj ponownie, i nie poddawaj się.

Uwierz Bogu - to żadna kara. Spróbuj tego, co On ci proponuje. Nie masz nic do stracenia. Zasiej na nowo i módl się o dobre plony. Abyś w nich się zrealizował. Ile razy, raz po raz, On hojnie daje nam znowu możliwość owocowania, przynoszenia plonów? Ile już takich okazji sam zmarnowałem? A On - jakby wbrew logice - sieje znowu. Może tym razem mi się uda. Włóż w to, co chcesz osiągnąć, choć krztynę z tej miłości, jaką On ma ku nam - i na pewno się uda.

5 komentarzy:

  1. Bardzo fajne rozważania. Masz dar jak do głoszenia kazań. ;)
    Pokora rodzi się w cichości serca,a nie w przepychaniu się i krzyczeniu: mam roszczenie o to i o to, a teraz Boże, mi to spełnij, bo jak nie, to się na Ciebie obrażę.. a niestety ludzie się tak zachowują i mi się to wciąż i wciąż zdarza... Wydaje mi się, że Pan Bóg zawsze daje sposobności do wydania plonu, tylko okoliczności życia od których uzależniamy swoje posłuszeństwo i zaufanie, nie zawsze nam się podobają... i wtedy zrzucamy winę na wszystko i wszystkich naokoło. Człowiek pokorny milknie i cieszy się, że jest Bożym ziarnem...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też uważam, że fajnie piszesz. To mi się na przykład spodobało:

    „Gdy Bóg jest na pierwszym miejscu - wszystko inne jest na właściwym. A jak nie - to już różnie bywa”.

    Mnie tę prawdę trzeba niestety młotkiem wbijać, bo łeb tępy jak nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciamajdo, ten cytat jest ciężki do stosowania w praktyce,bo łatwo to się jeno mówi.

    Trzymam kciuki za Ciebie tak jak i za siebie samą. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Heh... Ale to nie kazania żadne, bo i nie jest moim zamiarem (ani nie mam prawa) takowych głosić. Takie porywy serca, (bez)myśli...

    Ta myśl, która spodobała się Ciamajdzie - cóż, pewnie będzie wracać. Bo to jest dość uniwersalne lekarstwo na wiele trudnych niekiedy do zdiagnozowania problemów.

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję Felicito. Bardzo lubię jak ktoś trzyma za mnie kciuki.

    Autorowi bloga życzymy wielu takich porywów serca.

    Wszystkim natomiast życzę dobrego dnia. No i chłodu trochę niech Pan Bóg da swoim małym paskudztwom, bo chyba sam lucyfer dzisiaj napalił.

    OdpowiedzUsuń