Wczoraj? Tak, wczoraj pisałem o prawdzie, która wyzwala w kontekście osoby bł. x Jerzego Popiełuszki.
Dzisiaj mamy - budujące, choć w dość przykrych okolicznościach - świadectwo o tym, jak wobec tej prawdy, także najtrudniejszej, należy stawać. Od razu, bez ociągania, po prostu.
Chodzi o sytuację, jaka miała miejsce 2 dni temu, a której "bohaterem" stał się sufragan warszawski bp Piotr Jarecki - który w sobotę w środku dnia (!) został zatrzymany w związku z wypadkiem, który spowodował, wjeżdżając w latarnię na jednej z ulic Warszawy. W wyniku dwukrotnego badania alkomatem udowodniono mu 2,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Czeka go teraz postępowanie karne, grozi mu grzywna lub (wątpliwe) ograniczenie albo pozbawienie wolności (o ile pamiętam, art. 177 kodeksu karnego).
Ja o wszystkim wyczytałem rano z zajawki. Pierwsza myśl - o, kolejna afera, się zacznie. A z drugiej strony - będzie nieudolne zgarnianie, zamiatanie pod dywan. Potem - miłe zaskoczenie, w połowie dnia oficjalne oświadczenie sprawcy na stronie jego diecezji. Słowa pokory, prośba o wybaczenie za zgorszenie i zawiedzione zaufanie. Oddał się do dyspozycji papieża - gest wymowny, mam nadzieję jednak, że papież nic w związku z tym nie zadecyduje, bo szkoda było by człowieka, który - popełniwszy błąd - potrafi stanąć w prawdzie i przyznać się, nazywać rzeczy po imieniu.
Bo takich Kościołowi potrzeba. Bo o ile mniej by było słów - słusznego - zawiedzenia, goryczy i zarzutów, gdyby podobnie zachował się np. abp Juliusz Paetz czy abp Stanisław Wielgus, których sprawy (również słusznie) bulwersowały swego czasu, a tak naprawdę bulwersują do dzisiaj wobec niezrozumiałej reakcji wielu duchownych i dosłownie z uporem maniaka żałosne próby udawania, że czarne jest białe. Właśnie dzięki temu, jak zachował się bp. Jarecki, afery nie będzie - bo nie będzie ku niej powodu. Nikt w tej sprawie nie ukrywa, że było inaczej, że kierował ktoś tam, że to on był pijany (albo w ogóle nikt), itp. Jak to skomentował Tomasz Królak z KAI: To nie jest miłe, ale trudno, by miało zatrząść Episkopatem czy Kościołem. Zdarzyło się coś, co się nie powinno zdarzyć, ale mam nadzieję, że kościół i biskup wyjdzie z tego zwycięsko.
I tu nie chodzi o udawanie, że się nic nie stało, poklepywanie po ramieniu - bo "swój". Chociaż, nie da się ukryć. Biskup wykazał się w sytuacji, w której - obawiam się - wielu jego kolegów nie miało by podobnej odwagi. Właśnie dlatego należy mu się szacunek i modlitwa o siły, także dla (może potrzebnego) leczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz