Niesympatyczny szef, wymyślający praktycznie (z uwagi na dostępne środki) awykonalne zadania, dodatkowo z oderwanymi od rzeczywistości terminami wykonania... Codzienne marudzenie i wypominanie "ale dostałeś to w poniedziałek". I co z tego? Siedzę nad tym od poniedziałku rana, ostatnio po 12 h dziennie. Za nadgodziny pies z kulawą nogą mi nie zapłaci, słowa podziękowania też nie dostanę. Dodatkowo, piętrzenie idiotycznych pytań.
To właśnie moja rzeczywistość tego tygodnia, i powód dla którego nie piszę nic, bo nie mam czasu, a jak wyląduję w domu, to nie mam siły. A od wczoraj realnie myślę o szukaniu normalniejszej pracy, w której oczekiwania będą przekładały się na wynagrodzenie.
Dlatego bardzo proszę o wsparcie.
Kolego, nie wiem czy Cię to pocieszy, ale w takiej sytuacji NIE JESTEŚ SAM. Moja Żona nie może znaleźć pracy choćby za 1300zł. Moja praca tez nie jest tą pożądaną, a naprawdę nie wymagamy wiele.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i duuuzo siły życzę! Po tych 12 godzinach trzeba jeszcze coś wyeksploatować dla Juniora :)
Wspomnę w modlitwie, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo siły. Niestety bardzo ciężko jest dostać pracę dającą satysfakcję za odpowiednie pieniądze, ale... ja bym próbowała. Szukać zawsze można. Mojemu mężowi w tym roku kolejny raz przedłużyli umowę na czas określony, choć obiecali, że będzie na stałe. Też nie jest zadowolony. Ale póki ja studiuję, ciężko jest mu zmieniać pracę, bo jeśli się nie uda, to zostaniemy bez niczego.
OdpowiedzUsuńUfaj Bogu i podejmij taką decyzję, jaką Ci podpowie.
Powodzenia zatem
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ! A Najwyższy niech wspiera !
OdpowiedzUsuńWiem o czym piszesz. Ech... Będzie dobrze w końcu Bóg z nami.
OdpowiedzUsuń