Nie ja tu jestem najważniejszy. Tylko sprzątam, przygotowuję teren. Idę przed Jezusem do miejsc, gdzie On sam niebawem zamierza pójść. To nie moje rozważanie porusza ludzi. (Marcin Jakimowicz, "Pełne zanurzenie")

czwartek, 29 grudnia 2011

Znak sprzeciwu

Gdy upłynęły dni ich oczyszczenia według Prawa Mojżeszowego, przynieśli Je do Jerozolimy, aby Je przedstawić Panu. Tak bowiem jest napisane w Prawie Pańskim: Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu. Mieli również złożyć w ofierze parę synogarlic albo dwa młode gołębie, zgodnie z przepisem Prawa Pańskiego. A żył w Jerozolimie człowiek, imieniem Symeon. Był to człowiek sprawiedliwy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego. Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił: Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela. A Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono. Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu. (Łk 2,22-35)
Jakoś mi się ten tekst nieodparcie kojarzy z osobą Mojżesza - 40 lat krążył z Narodem Wybranym po pustyni, aby jednak zgrzeszyć i usłyszeć od Pana, że nie wejdzie do Ziemi Obiecanej, mimo że ją ujrzy. Tutaj jakby odwrotnie - Symeon uzyskał od Boga obietnicę, iż nie pozwoli mu umrzeć, zanim ujrzy Mesjasza. 

Musiał się staruszek mocno zdziwić, gdy Boży Duch kazał mu udać się akurat w tym a nie innym momencie do świątyni. Pewnie szukał kogoś wielkiego, dorosłego mężczyzny, może ze zwolennikami, w każdym razie rzucającego się w oczy. A tu - co? Młodzi ludzie z maleńkim dzieciątkiem. On sam przyszedł tam... właśnie dla tego noworodka. To On zbawi świat. To On jest Mesjaszem, Zbawicielem, ten malec. Zbawieniem nie wybranych szczególnie - ale zbawieniem ofiarowanym wszystkim bez wyjątku, o ile tylko tego zbawienia zapragną. Światłem oświecającym drogi życia i kręte dróżki serc ludzi z każdego kraju, języka, wyznania. 

Józef i Maryja wiedzieli, że Jezus nie jest zwykłym dzieckiem. Zbyt wiele działo się od momentu, gdy się poznali, kiedy Maryja zaszła w ciążę bez udziału mężczyzny, kiedy opowiadała o rozmowie z aniołem, kiedy doszła do nich informacja o ciąży Elżbiety, kiedy wreszcie Józefowi przyśnił się anioł i wszystko mu układał, wyjaśniał. Mimo wszystko, te słowa ich zdziwiły. 

Może nieco enigmatycznie zabrzmiały te ostatnie słowa. Jakby proroczo. Przecież Jezus u kresu swych dni doprowadzi do upadku, ni mniej ni więcej, ale samego Szatana. Przecież Jezus przez całą swoją, fakt - krótką, publiczną działalność będzie prowadził ludzi do powstania. Nie powstania w sensie zbrojnym, narodowym, ale powstawania ciągłego ze swoich grzechów, obciążeń, wad, słabości, także tych wszystkich ułomności fizycznych. Powstawania do miłości wzajemnej, do miłosierdzia, do sprawiedliwości (także społecznej), do pokory i odkrywania w sobie ducha służby. Od samego początku, zanim się jeszcze narodził, Jezus był także znakiem sprzeciwu - jak wiele był gotowy zrobić wtedy Herod, aby go zabić; jak wiele czasu, sił i zabiegów poświęcili faryzeusze i uczeni w piśmie, aby się Go pozbyć. Im bardziej świat się rozwija - także dzisiaj - widzimy ten świat zmierzający w takim kierunku, że Jezus i wiara przeszkadza już w prawie wszystkim, zaś wierność Jemu i ewangelii oznacza de facto sprzeciw wobec bardzo wielu spraw i materii. 

To wyzwanie dla nas. Tak, jak Jemu już wypominali poprawność (taką prawdziwą) i Jego tępili, tak i my nie możemy dzisiaj się bać bycia takimi znakami sprzeciwu. To, że komuś działania dyktowane wiarą nie odpowiadają, to znaczy, że wiara staje się zagrożeniem - dla tego, co sztuczne, plastikowe, nastawione na zysk, wykorzystujące ludzką bezradność czy nieświadomość. Tylko że to zagrożenie nie wynika z wiary - wynika z tego, w jakim kierunku zmierza świat, co dzisiaj się promuje. Wiara się nie zmieniła - zmienia się hierarchia wartości na świecie. Jeśli chcesz być naprawdę człowiekiem wiary - pewnym sprawom musisz się sprzeciwić. Żaden to przymus, żadne szukanie dziury w całym czy wymyślanie problemów. Po prostu konsekwencja człowieka współpracującego z Bogiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz