Nie ja tu jestem najważniejszy. Tylko sprzątam, przygotowuję teren. Idę przed Jezusem do miejsc, gdzie On sam niebawem zamierza pójść. To nie moje rozważanie porusza ludzi. (Marcin Jakimowicz, "Pełne zanurzenie")

sobota, 14 listopada 2015

Say a prayer for all means, but pray more


W związku z chorobą nie siedzę specjalnie wieczorami, tak więc informacja o tym, co działo się wczoraj we Francji dotarła do mnie dzisiaj z rana wraz z odpaleniem FB.

To jest dramatyczna sytuacja i wielka zbrodnia, dokonana na Bogu ducha winnych ludziach, którzy znaleźli się w nieodpowiednim miejscu i w nieodpowiednim czasie. Przypadkiem. Zabijali ich, jak leci, nie patrząc, do kogo strzelają. 

Co my możemy zrobić? Teoretycznie dwie rzeczy - dywagować i spierać się o przyczyny, albo po prostu pomodlić się i oddać Bogu tę straszliwą rzeczywistość oraz tych wszystkich, którzy tak nagle i niespodziewanie stanęli przed Nim (oczywiście, także rannych oraz rodziny ofiar także). 

Natomiast jedną rzecz należy powiedzieć wyraźnie - bo czytając różne wpisy czy też komentarze, mam wrażenie, że niektórzy (jakkolwiek dziwnie i strasznie to zabrzmi) cieszą się, że doszło do tej sytuacji, która w ich ocenie potwierdza tylko takie oto równanie: imigrant = muzułmanin = terrorysta. 

Tymczasem absurdalne jest wykorzystywanie zamachów w Paryżu przeciwko uchodźcom - bo oni dokładnie przed taką sytuacją uciekają i zdecydowali się na opuszczenie swoich ojczyzn. Jak to dobrze ujął ks. Andrzej Draguła, nienawiść najchętniej karmi się cudzą nienawiścią. Jej ofiarą mogą być uchodźcy, którzy uciekali przed wojną i śmiercią, także z rąk oprawców z ISIS  Jeżeli naszą reakcją na tę niewyobrażalną tragedię będzie zamknięcie się na uchodźców, którzy rozpaczliwie poszukują ratunku i pomocy, to poniesiemy porażkę. To, co stało się w Paryżu i innych miejscach we Francji, nie oznacza, że wszystkie kraje Europy powinny solidarnie wyrzucić za swoje granice uchodźców. W sytuacji, kiedy zachowanie zamachowców spowoduje w nas nienawiść do innych ludzi - to będzie zwycięstwo Złego. To nie jest kwestia jakiegoś skrajnego pacyfizmu i oderwania od rzeczywistości - ale świadomość tego, że zło jako odpowiedź na zło nadal pozostaje złem. Władze mówią, że my, w naszej zimnej, smaganej wiatrem i deszczem Polsce jesteśmy bezpieczni - powiem szczerze, nie do końca wierzę. Każdy ma prawo wierzyć, walczyć i bronić swojego miejsca, najbliższych, domu, ojczyzny - ale czy nawet w tak skrajnej sytuacji powinno się kierować stereotypami? 

Bardzo pasują w tym miejscu słowa ks. Tomasa Halika: nie każdy fundamentalista jest fanatykiem i nie każdy fanatyk jest terrorystą. A u nas, na fali emocji, strachu buduje się obraz jak wyżej to opisałem, prawie jak histerię: imigrant = muzułmanin = terrorysta. Każdy imigrant to muzułmanin, no a "przecież każdy wie" że muzułmanin do terrorysta. Jak w tym dialogu z "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz": "- To złodziej! - I pijak! Bo każdy pijak to złodziej!". Radosne i bezmyślne wrzucanie do jednego worka. Jak podają statystyki, terroryści z ISIS w ciągu ostatnich 2 lat zabili ok. 100.000 muzułmanów, a więc (po naszemu) "swoich". Przerażający jest brak refleksji, jaki widać chociażby w portalach społecznościowych - opluwanie się w komentarzach, jad, wyzwiska, podobno ludzie potrafią usuwać się nawzajem z grona znajomych w serwisach z powodu odmiennych poglądów na kwestię imigrantów. Co więcej, sam widziałem sytuację, kiedy ksiądz z ambony wzywa do modlitwy i wsparcia imigrantów - po czym w zakrystii 5 minut później dyskutuje w najlepsze o tym, jak by tu Polska powinna się przed nimi zabezpieczyć, że ich wpuszczanie to bzdura itp... Tymczasem oczywistym jest, że terroryści to fanatycy religijni - co należy zestawić chociażby z dość powszechnym faktem, iż wielu muzułmanów to osoby niewierzące, formalnie wyznawcy Mahometa, natomiast pasujący do określenia "katolik z metryczki". Ponadto, spora grupa przywódców i duchownych muzułmańskich, po wielu już aktach terroru, wprost i jednoznacznie wyrażała z ich powodu swoje ubolewanie, odcinała się od nich, wskazując, że ci ludzie w ten sposób działający wręcz sprzeciwiają się przesłaniu ich świętej księgi. Ale prościej jest to przedstawić tak, jak powyżej. 

Akcja "pray for Paris" jest godna pochwały - ale warto pamiętać (o czym jest poniżej - obrazek z Instagrama), że podobne dramaty w pewnych miejscach świata dzieją się z praktycznie żadnym odzewem i rozgłosem, a prawie codziennie. Bliski Wschód i powolna, ale bardzo systematyczna akcja terminacji chrześcijaństwa w tamtych rejonach to bardzo dobry przykład sytuacji, która trwa już dość długo, i jest przyjmowana przez różne władze potokiem słów, ale absolutną biernością.  Ostatnia niedziela była Dniem Modlitwy za Kościół Prześladowany. Zresztą nie chodzi tylko o chrześcijan - ale o bezmyślne zabijanie jakichkolwiek ludzi. Pomódl się za nich także. Say a prayer for all means, but pray more. 

Na zakończenie - bardzo mądre słowa, które przeczytałem dzisiaj rano:
W obliczu ludzkiej przemocy, prośmy o łaskę serca niezłomnego i wolnego od nienawiści. Niech umiar, powściągliwość i opanowanie, jakie wszyscy okazali do tej pory potwierdzą się w nadchodzących tygodniach i miesiącach; nikt nie poddaje się przerażeniu lub nienawiści. Prośmy o łaskę, byśmy byli twórcami pokoju. Nigdy nie możemy zwątpić w możliwość pokoju, jeśli budujemy sprawiedliwość (kard. Andre Vint-Trois, metropolita paryski)
To samo mówił nasz polski ks. Jerzy Popiełuszko: nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj. Wprowadzaj pokój - bo takich Bóg nazwał błogosławionymi. Módl się o pokój. Szaleństwo, przemoc, terroryzm, nienawiść - to jedno. My mamy być posłańcami pokoju, właśnie teraz, w takiej sytuacji. Nie podsycać nienawiść, ale budować pokój i o niego prosić. 

Siedzimy spokojnie w ciepłych fotelach i obserwujemy z bezpiecznej odległości to, co się "tam" dzieje, w Paryżu, Bejrucie, gdziekolwiek gdzie dochodzi do przemocy i szaleństwo albo ideologia pchają ludzi do pozbawiania życia innych. Możemy westchnąć i załamać ręce nad losem tych ludzi - ale możemy i powinniśmy też otoczyć ich naszą modlitwą. 

W takich chwilach często - czasami dla zasady, czasami szczerze - pojawiają się pytania: gdzie był Bóg? Był tuż obok - stał, cierpiał i płakał z powodu zła, jakie człowiek w swojej wolności się dopuścił. 


I znowu ks. Draguła, już na zakończenie:
Choć w sercu – co jest naturalnym odruchem – rodzi się gniew, to naszą odpowiedzią nie jest nienawiść, ale krzyż Chrystusa, który nie wzywał do zabijania, ale sam dał się zabić. Z nienawiścią nie walczy się nienawiścią. Ale jedynie krzyżem. Połóżmy krzyż na nienawiści. Tylko tak zadamy jej śmiertelny cios.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz