Nie ja tu jestem najważniejszy. Tylko sprzątam, przygotowuję teren. Idę przed Jezusem do miejsc, gdzie On sam niebawem zamierza pójść. To nie moje rozważanie porusza ludzi. (Marcin Jakimowicz, "Pełne zanurzenie")

piątek, 11 września 2015

Hejtowanie Terlikowskich

Dzisiaj właściwie przypadkiem rano przeczytałem wywiad o dość głupawym tytule "Terlikowscy: na spacerze z dziećmi również mamy radykalne poglądy", który dla WP przeprowadził niejaki Grzegorz Wysocki. Bynajmniej nie zamierzam go tutaj reklamować. 

Rozmówcami, czego się można domyśleć, autora są Małgorzata i Tomasz Terlikowscy, czyli dość znany i rozpoznawalny katolicki publicysta i filozof oraz jego małżonka. Znany, niestety, z wygłaszania poglądów tak kontrowersyjnych, co dyskusyjnych - w sensie rygoryzmu i radykalizmu ich brzmienia. Poglądów - gwoli ścisłości - których bynajmniej nie podzielam. 

Pomijając wyjątkowo przydługawy i wybitnie wręcz nudny początek dość długiej rozmowy (słaby warsztat rozmówcy?), chciałem się skupić w sumie na kilku tylko jej fragmentach.

Generalnie sedno wywiadu kręci się wokół hejtu, jaki spotyka Terlikowskich i przyczyn takowego stanu rzeczy (co ciekawe, pytani sami z uporem unikają odpowiedzi na pytanie w tym zakresie, powtarzając mniej więcej "a bo innych mniej radykalnych też hejtują"). 

W pewnym momencie pada coś takiego:
- Wydaje mi się, że aż tak silne negatywne emocje na wasz temat biorą się stąd, że bardzo często przesadnie radykalizujecie swoje opinie – czy to w tytułach, czy to paroma mocniejszymi zdaniami w tekście, które napisane zostały po to, by o tekście było odpowiednio głośniej, by był bardziej „szerowany”, cytowany, komentowany. 
- Małgorzata: Ale przecież sam pan pracuje w portalu internetowym i wie pan doskonale, jak to działa. Jak coś będzie nijakie i niewyraźne, to pies z kulawą nogą się tym nie zainteresuje.

Czy ja dobrze rozumiem - piszą to, co piszą, i jak piszą, żeby się rzucało w oczy? Biorąc pod uwagę ton ich wypowiedzi - obawiam się, że jest to tzw. krecia robota dla Kościoła, bo niestety chyba więcej ludzi od Niego odsuwa niż zachęca. 

- Czy nie kierujecie się z waszymi tekstami, ze swoimi przekazem, do wyłącznie już przekonanych? Czy, gdybyście nieco stępili pazury i język, nie bylibyście uważnie czytani również przez drugą stronę, która teraz tych tekstów nie traktuje poważnie i reaguje na nie, delikatnie mówiąc, dość alergicznie? 
Małgorzata: Raz jeszcze odwołam się do przykładu Hołowni. Szymon cały czas mówi o tym, że nie wolno radykalizować i trzeba trafiać do tych nieprzekonanych, ale przecież na niego również wylewa się wciąż nowe kubły pomyj. Tak działa internet.

Trochę powiązane. Może i trafiają do przekonanych, ale w mojej ocenie i tym może się nie spodobać to, co widzą/czytają. Porównanie z Szymonem Hołownią - którego bardzo cenię, i który wypowiada się czasami w taki sposób, że mam wrażenie że on i Terlikowscy mówią o różnych Kościołach - mocno wg mnie nie na miejscu, kompletnie chybione. Hołownia przede wszystkim nie stara się prowokować dla prowokowania, ale mówi bardzo prosto i dosadnie, a to zasadnicza różnica. 

I też jako odpowiedź na powyższe pytanie:
- Tomasz: Trzy rzeczy. Po pierwsze, każdy ma swój styl. Po drugie, przekaz odgrywa swoją rolę, gdy trafia szeroko, a nie wąsko. I po trzecie, są ludzie, i naprawdę bardzo cenię ich pracę, których rolą jest łagodne przekazywanie pewnych rzeczy. A są tacy, których rolą jest wkładanie kija w mrowisko. I my taką decyzję podjęliśmy

Styl stylem - to jedno. Szerokość przekazu - hmm, idziemy na ilość? Chyba nie o to tu chodzi. A tym bardziej w takiej Terlikowskiej formie. No i tym kijem w mrowisko... Tylko po co? 

Ja mam świadomość, że wywiad jest słaby. Mam świadomość, że mało konkretów - niestety, można ich tu i ówdzie znaleźć (okolice Frondy?) całkiem sporo jeśli chodzi o twórczość przede wszystkim Terlikowskiego mojego imiennika. Ale jak dla mnie z tej rozmowy zalatuje taką pewnością siebie - walą we mnie, hejtują, bo taki jestem fajny, i co mi zrobią. No nic. Fakt. Tylko pytanie - czemu taka postawa służy, co ona i komu daje? Ja odbieram wypowiedzi Terlikowskiego niestety z gruntu negatywnie, uważam że w wielu przypadkach przesadza i przejaskrawia w sposób, który dla średnio zorientowanego czytelnika po prostu wykrzywia i przekłamuje to, jaki jest Kościół i dla kogo jest w nim miejsce. Prościej - zniechęca do Kościoła, podczas gdy tacy Szymon Hołownia i jemu podobni starają się naprawiać to i ludzi do Kościoła zachęcać. Ufam, że sensowniej i z większym rezultatem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz