Nie ja tu jestem najważniejszy. Tylko sprzątam, przygotowuję teren. Idę przed Jezusem do miejsc, gdzie On sam niebawem zamierza pójść. To nie moje rozważanie porusza ludzi. (Marcin Jakimowicz, "Pełne zanurzenie")

wtorek, 17 marca 2015

Działo się...

Przede wszystkim chciałbym bardzo podziękować wszystkim, którzy wspierali - mnie i nie tylko - podczas zeszłotygodniowych (11-13.03.2015) egzaminów zawodowych. Dużo emocji w tym wszystkim było, szczególnie w ostatnich dniach poprzedzających wszystko... ale jakoś miałem taki wewnętrzny spokój, kiedy szedłem pisać poszczególne prace każdego z tych trzech dni. I to na pewno jest zasługa wszystkich ludzi dobrej woli, którzy się modlili i omadlali tę intencję. Waszą modlitwę mocno czułem. 

A te ostatnie dni... Cóż, jak to zwykle bywa - chcesz rozśmieszyć Boga, to Mu powiedz o swoich planach. 

Miałem generalnie rozplanowaną pracę co do dnia (poza poniedziałkiem i wtorkiem, bezpośrednio przed egzaminami), i generalnie mogę powiedzieć, że się tego grafiku trzymałem i całkiem to wychodziło. W środę tydzień przed miałem szalony dzień - bieganie do najtańszego ksera w mieście (oczywiście na drugim jego końcu w stosunku do mojego miejsca zamieszkania), oddawanie komputera na egzamin do serwisu, żeby go ustawili pod egzamin, i czekanie aż to zrobią - po prostu 6 godzin latania. Żeby nie było, tego dnia na Wybrzeżu dla odmiany padał śnieg, a właściwie były takie kilkunastominutowe zamiecie, pomiędzy którymi świeciło słońce. I ja tak, objuczony kompem i wielką siatą skserowanych i zbindowanych materiałów, latałem po mieście - co łatwo przewidzieć, spociwszy się mocno. W czwartek już łamało mnie w kościach...

W piątek pojawiła się gorączka (39-40 stopni) i właściwie brak możliwości przełykania czegokolwiek, poza płynami i może jogurtem. Bez lekarza wiedziałem - angina. W normalnej sytuacji odczekałbym weekend, jadąc na pyralginie i innych specyfikach - ale w tej sytuacji pobiegłem do przychodni. Jest dobrze, bez kolejki udało się do pani dostać. Wyłuszczyłem trudną sytuację, wyjaśniłem, że ja do środy muszę być rześki i kwitnący, a co najmniej bez gorączki - pani dała leki i poszedłem do domu. Czułem się, jakby mnie tramwaj przejechał. Ten weekend to była masakra jakaś. Nic nie zrobiłem, poza jakimś małym kawałkiem czegoś w niedzielę - nie było jak, leżałem i zdychałem z gorączką, zmieniając kompresy. 

W poniedziałek z rana pobiegłem znowu do lekarza - wytłumaczyłem pani, że chyba nie tak coś jest, bo gorączka nadal trzyma, a nic lepiej nie jest, za to czas leci. Pani zajrzała do gardła - ooo, teraz to już jest ostra angina, piękny książkowy przypadek nalotów. Zmieniła antybiotyk na taki, który - jak powiedziała - do wtorku (dzień po) podziała i postawi mnie na nogi. Powątpiewałem, ale co zrobić. Miała rację. We wtorek było lepiej, nawet conieco się po=uczyłem, tzn. popowtarzałem. 

W środę jechałem na egzamin - lepiej się już czując - i jak na złość, na stopniu przed blokiem połamały mi się kółka w (przeładowanej, oczywiście) walizce. Jakby ktoś nie wiedział - egzamin zawodowy radcowski czy adwokacki cechuje się tym, że ludzie ciągną za sobą walizy pełne komentarzy, tekstów ustaw, orzecznictwa - ja również. Walizkę szlag trafił, i takie 20-kilowe bydlę musiałem z samochodu taszczyć do i z powrotem w rękach, mając ciągle lekki stan podgorączkowy. Bajka. Ale przez adrenalinę nic nie czułem - dopiero następnego dnia wyszły zakwasy... 

Sam egzamin? Pierwszy dzień to był taki stres ogólny - jak to będzie, czy zdążę itp. Miejscówka tego dnia - załamać się można, pierwsza ławka przed komisją. Pisania było dużo, ale chyba rozkminiłem problem (a raczej kilka) na zadaniu z prawa karnego. Drugi dzień - cywilne - nowa walizka mniej obładowana i osobna torba z hipermarketu (patent zdał egzamin, walizka przeżyła całość egzaminu!) - i zadanie dotyczące czegoś, o czym się mówiło od kilku lat (a do tego błąd w zadaniu...). Całkiem w porządku. Trzeci dzień - ludzie już po prostu zmęczeni, dotychczas po 6 godzin, a tego dnia aż 8! - i prawo gospodarcze oraz administracyjne. Gospodarcze - fajna umowa, administracyjne gorzej - ale chyba wyczułem, w czym tkwił problem, i napisałem to jakoś. 

Podsumowując - na 4 zadania łącznie przewidziałem 2. Jestem z siebie umiarkowanie zadowolony. Nie są to prace bezbłędne - w cywilu i gospodarczym mam pewne błędy na pewno - ale wydaje mi się, że nie o to tutaj chodzi, bo środki zaskarżenia powinny być napisane tak, żeby "chwyciły" na korzyść klienta, a umowa z gospodarczego powinna być ważna - które to warunki moja praca w mojej ocenie spełnia. Nie zależy mi na 5, tylko żeby to po prostu zdać. Cały czas czekają wszyscy na opublikowanie przez Ministerstwo Sprawiedliwości kluczy z odpowiedziami. Aha, no i podali termin ogłoszenia wyników - heh, 22 kwietnia dopiero (są izby, gdzie wyniki będą już 1...). 

Teraz "odpoczywam" na tygodniowym zwolnieniu lekarskim - dopiero dzisiaj kończę antybiotyk. Malutki poszedł do przedszkola (odzwyczaił się, biedny, i teraz jest co rano problem żeby go zaprowadzić). A do tego - z teściami bardzo nieciekawie: teściu ledwo chodzi dosłownie i czeka na swój zabieg, który już niebawem ma być; z kolei teściowa wróciła w piątek do domu po 2 tygodniach w szpitalu z ostrym zapaleniem trzustki - i jest baardzo słaba. Dlatego większość dnia jestem z nimi i pomagam im. A póki co, od przyszłego tygodnia malutki musi iść do przedszkola na cały dzień (a nie tylko do obiadu, przed 13, jak dotychczas) bo teściowie nie są w ogóle w stanie się nim zająć. Dlatego proszę dla nich o zdrowie i siły i będę bardzo wdzięczny za modlitwę w tej intencji. 

Tak mi do tego wszystkie pasuje sobotnie czytanie:
Chodźcie, powróćmy do Pana! On nas zranił i On też uleczy, On to nas pobił, On ranę zawiąże. Po dwu dniach przywróci nam życie, a dnia trzeciego nas dźwignie i żyć będziemy w Jego obecności. Dołóżmy starań, aby poznać Pana; Jego przyjście jest pewne jak świt poranka, jak wczesny deszcz przychodzi On do nas, i jak deszcz późny, co nasyca ziemię. Cóż ci mogę uczynić, Efraimie, co pocznę z tobą Judo? Miłość wasza podobna do chmur na świtaniu albo do rosy, która prędko znika. Dlatego ciosałem ich przez proroków, słowami ust mych zabijałem, a Prawo moje zabłysło jak światło. Miłości pragnę, nie krwawej ofiary, poznania Boga bardziej niż całopaleń. (Oz 6,1-6)
A teraz? Po prostu czekam na wyniki. Za modlitwę w tej intencji nadal będę wdzięczny :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz