Nie ja tu jestem najważniejszy. Tylko sprzątam, przygotowuję teren. Idę przed Jezusem do miejsc, gdzie On sam niebawem zamierza pójść. To nie moje rozważanie porusza ludzi. (Marcin Jakimowicz, "Pełne zanurzenie")

środa, 30 czerwca 2010

NOWY NUNCJUSZ

Jedna z nieposkładanych notek - o tym, co miałem napisać, a jakoś we właściwym momencie z głowy wyleciało. Może nieważne?

>>>

Znam całe tabuny księży. Tak to jest. Nic w tym złego - z wieloma z nich wiele się zrobiło w parafii na przestrzeni lat, kiedy się w niej działało - mowa o rodzinnej parafii. Pozostały fajne wspomnienia, do tego kojarzone jeszcze z innymi osobami. Dużo tego dobrego.

Kalendarzyk posiadam, i staram się pamiętać o rzeczach dla niektórych tak nieistotnych, jak imieniny, urodziny. A w wypadku duchownych - rocznice święceń. Dlatego wkurzam się, i jest mi przykro, gdy wysyłam smsem życzenia, i nic. Zero "dzięki za pamięć" chociaż. Wiem, że numery są aktualne. Czy tak trudno odpisać? Albo maila wysłać. 

Mało to przyjemne. I mobilizuje do tego, aby pod koniec roku - jak zagospodarować trzeba będzie kolejny kalendarz - usunąć niektórych i nie zapisywać ich rocznic. Ile w końcu policzków można nadstawiać? Mam tylko dwa. 

>>>

Zdziwiłem się, bo wczoraj w skrzynce znalazłem list. 
 
Odręcznie zaadresowany - z nazwiska, bo tylko ono widnieje na domofonie przy numerze mieszkania (late motive - może czas przejść się do administratora, żeby to nazwisko zniknęło? bo mam do tego prawo). Bez adresu nadawcy - jedynie nazwisko.

A w środku - odręczny, 3-stronnicowy list. Od pani, która przekonywała - a może raczej starała się przekonać mnie - że depozyt wiary i nauki Jezusa Chrystusa posiada... kto? No jak to, kto... Ci, którym już koniec świata x razy się nie sprawdził. Tak, Świadkowie Jehowy, ci sami. 

Zastanawia mnie to. Na pewno taki sam list dostali pozostali sąsiedzi, którzy mieli szczęście nie być w domu, gdy osoba ta ruszyła w swą misję ewangelizacyjną. Mniej szczęścia mieli ci, którzy byli w domach i do których na pewno się dobijała. Ile czasu poświęciła na samo przepisanie listu? Tak, był odręczny. Treść na pewno powielana. W bloku klatek pewnie z 10, w każdej z 17 mieszkań... Masakra. 

I życie takiej osoby, takiej pani, to nic innego jak tylko właśnie takie domokrążenie. Celowo tak to nazywam, bo ewangelizować można, jak ma się coś do zaoferowania, jak się chce przekazać wiarę o prawdziwym Bogu, którą samemu najpierw się przyjęło. Sekta może zwieźć na manowce, co najwyżej, zagmatwać, zbałamucić i zakręcić człowieka. To, że ze swoich podręczników mają wyuczone na pamięć pewne wersety z Biblii - co z tego?

Jedno wielkie marnotrawstwo. Strata czasu. Marnowanie życia na coś, co jest bez sensu, co niczego nie daje. Papieru - też. Ale oczywiście, ktoś powie, coś to daje - pracę daje,innym jehowitom, którzy wymyślają teksty do Strażnicy czy ulotek, z których jedną znalazłem wetkniętą w list, którzy je projektują, drukują i rozwożą po świecie. I tak to się pleni.

Człowiek mało obeznany popatrzyłby - no właściwie, to czym tacy jehowici różnią się od ewangelizatorów neokatechumenatu? Na pierwszy rzut oka różnicy nie widać. Nawet cytaty podobne. Ale Jezus mówił: Strzeżcie się fałszywych proroków. Trzeba mieć swój rozum. A najlepiej - nie tylko wierzyć, ale też wiedzieć, w co i jak się wierzy.

>>>

Zgodnie z przewidywaniami - skoro abp Józef Kowalczyk odbył ingres jako metropolita gnieźnieński i prymas Polski, należało spodziewać się nominacji nowego nuncjusza dla naszego kraju. 

Dzisiaj nominację ogłosiło Radio Watykańskie - następcą Kowalczyka został abp Celestino Migliore, dotychczasowy nuncjusz apostolski oraz stały obserwator Stolicy Apostolskiej przy Organizacji Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku.
 
 
Warto przybliżyć jego sylwetkę. Urodzony 01.07.2010 (nominacja to jakby prezent na 58. urodziny) w Piemoncie, wyświęcony 25.06.1977. Doktorat z prawa kanonicznego na Uniwersytecie Laterańskim. Absolwent Papieskiej Akademii Dyplomatycznej w 1980. 
 
Attache i drugi sekretarz przy Delegacji Apostolskiej w Angoli (1980-1984), potem w nuncjaturze w USA (1984-1988) i nuncjaturze w Egipcie (1988-1989). Następnie do 14.04.1992 w nuncjaturze polskiej w Warszawie. Stały obserwator Stolicy Apostolskiej przy Radzie Europy w Strasburgu we Francji (1992-1995). 
 
Zastępca Sekretarza ds. Relacji z Państwami w watykańskim Sekretariacie Stanu (1995-2002), odpowiedzialny za utrzymywanie kontaktów z krajami azjatyckimi, które nie miały jeszcze stosunków dyplomatycznych ze Stolicą Apostolską. Równolegle wykładowca dyplomacji kościelnej na Papieskim Uniwersytecie Laterańskim.
 
30.10.2002 r. mianowany przez Sługę Bożego Jana Pawła II nuncjuszem apostolskim, i stałym obserwatorem Stolicy Apostolskiej przy ONZ, 06.02.2003 wyświęcony na biskupa ze stolicą tytularną Kanossa (tytuł arcybiskupa). 
 
Poliglota - poza włoskim zna języki takie jak francuski, angielski, hiszpański, portugalski i polski.
 

4 komentarze:

  1. Co do pierwszej myśli, rocznice święceń bywają dla księży czasem, który jest przepełniony tysiącem różnych rzeczy, i nieraz może się tak zdarzyć, że umknie komuś żeby odpisać. Ale jest to zawsze miłe jak ktoś pamięta.
    Ze świadkami, to po prostu myślę, że w ogólnie nie warto zaczynać żadnej dyskusji.
    Pozdrawiam serdecznie, z Panem Bogiem! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja wiem, że może się czepiam.. Ale księża rzadko kiedy o świętach swoich przyjaciół (bo wielu zapewniało mnie, że takim jestem dla nich) nie pamięta, a sami nie potrafią po prostu podziękować za pamięć. Żeby człowiek wiedział, że chociaż się taki ucieszył, jak życzenia dostał...

    Co do jehowych - słyszałem, że jak człowiek poczyta ten ich podręcznik jedyny słuszny, ściągę z przydatnymi cytatami, to dość łatwo można "odbić piłeczkę". Zresztą, jak się nieco Biblię zna i naukę Kościoła - i tak nie jest to zbyt trudne. Problem polega na tym, że oni nie bardzo słuchać chcą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie odpisują... Czy to rocznice, czy urodziny, imieniny, świeta, cokolwiek.. Dlatego po prostu już nie wysyłam, tylko się za nich po cichu modlę. W NIebie się wszystkiego dowiedzą.. :)


    a świadkowie.. hmm.. dostałam od nich ulotkę wczoraj do skrzynki poczotwej. To już przegiecie.
    Raz, jak mnie zaczepili, to powiedziałam 'przepraszam, nie mam czasu, ide na Eucharystie'. Ale oczy zrobili. Aż w ramkę warto by było wstawić ich miny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja słyszałem, że skutkuje, jak się takich do domu zaprosi, i zacznie rzeczowo, cytatami z katolickiego wydania PŚ zbijać ich argumenty. Są przygotowani - ale do dyskusji na zadane, rzucone na początku przez siebie (jako inicjatorów) hasła i tezy, do których mają przygotowane "za" i "przeciw". Jak się dyskusje kieruje w inną stronę - głupieją. I później, na pewno, masz spokój - więcej nie przyjdą, bo nie chcą się znowu kompromitować.

    Znajomy kiedyś zaprosił ich do domu - akurat jak kolęda była. Jak ksiądz zaproponował, żeby się z domownikami pomodlili - poooszli, aż się kurzyło :)

    Mam taką świetną książkę o nich W. Bednarskiego - na http://watchtower.org.pl/bednarski.php jest wersja ponoć bardziej aktualna od papierowej (wydanej kilka, jak nie kilkanaście już lat wstecz). Warto przeczytać. Bo człowiek ma ogromną wiedzę.

    OdpowiedzUsuń