Nie ja tu jestem najważniejszy. Tylko sprzątam, przygotowuję teren. Idę przed Jezusem do miejsc, gdzie On sam niebawem zamierza pójść. To nie moje rozważanie porusza ludzi. (Marcin Jakimowicz, "Pełne zanurzenie")

środa, 5 marca 2014

Stacja 1 - wyrok

Mój pomysł na wysiłek dla siebie w okresie Wielkiego Postu AD 2014 - spróbuję napisać własne rozważania Drogi Krzyżowej. Pewnie bardzo ułomne, proste - ale swoje, własne. Po kawałku, pojedynczo. 

>>>

Boży paradoks. Największy, równy Bogu Ojcu, poniżony, pobity, umęczony i ociekający krwią, w błazeńskiej koronie cierniowej - staje przed zakompleksionym karierowiczem, zdany na jego widzimisię. A tak naprawdę na pastwę rozwydrzonego tłumu. Co ciekawe - z tej dwójki boi się ktoś inny, wcale nie skazaniec. Piłat. 

Nie można mu odmówić - interesowała go postać Jezusa, i do pewnego momentu jakby chciał Jezusa uratować. Pod presją tłumu poddał się i nad sprawiedliwość (taką prawdziwą, którą sam w tej sytuacji dobrze wyważył) przedłożył własną karierę. Co to byłby za namiestnik, który pozwala w majestacie rzymskiego prawa łamać jego przepisy? Kariera skończyła by się Piłatowi szybko i z hukiem. Stchórzył więc. Tak było prościej. Historia dopisze jakby happy end - jego żona podobno się nawróciła, a i on miał poszukiwać Jezusa. W sumie - tym, co uczynił, nieświadomie dołożył rękę do realizacji planu Zbawienia. A czy Jezus nie przyszedł właśnie po tych, co się pogubili? Ludzie władzy, ze stołków, nie byli z tego grona wyłączeni. 

Ile razy dziennie ja jestem takim mini-Piłatem? Oceniam - czasami bezpośrednio Boga i to, że wszystko nie układa się hiper idealnie, a jeszcze częściej po prostu wszystkich naokoło. Ten za mały, tamta za gruba, ten głupi, tamten jeszcze inny... I mały ideał - ja - pośrodku tego wszystkiego. Piękne jest w tym jedno - Jezus i takiego, jak ja, chce przytulić do serca. Przyjmuje ten wyrok - wszystkie wyroki, jakie pośrednio ja na Niego wydaję. I kolejny raz wchodzi na drogę krzyżową. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz