Nie ja tu jestem najważniejszy. Tylko sprzątam, przygotowuję teren. Idę przed Jezusem do miejsc, gdzie On sam niebawem zamierza pójść. To nie moje rozważanie porusza ludzi. (Marcin Jakimowicz, "Pełne zanurzenie")

piątek, 6 stycznia 2012

Codzienne dramaty

Ciężki czas, ten tydzień...

Żona dzień w dzień, od poniedziałku, siedzi w pracy od 7:00 do 18:30, 19:00. Żeby nadrabiać nie swoje zaległości. Dzisiaj pojechała też, jutro być może również. I tak do środy najpewniej. Atmosfera i podejście ludzi do pracy gorzej niż beznadziejne, im wyższe stanowiska tym gorzej. Żadnych szans na poprawy, a szykuej się szereg kontroli, gdzie nikt nie będzie patrzył. czy te zaniedbania to jej wina, czy poprzedniczki. Biedna się tak stresuje, że podjęliśmy - trudną - decyzję, i po niespełna 5 m-cach rezygnuje z tego stanowiska kierowniczego. Syf po prostu, i tyle. Szkoda nerwów. Cały czas się martwi tym wszystkim, w domu jej prawie nie ma (co widzi i sama sobie wyrzuca). Obejdziemy się bez tych pieniędzy. Na razie zostanie na analogicznym stanowisku jak poprzednio, przed urlopem macierzyńskim. A i tak będziemy szukali jej innej pracy. Z tego wszystkiego aż śpi na kanapie w dużym pokoju - malutki jednak budzi się w nocy i czasami pogada sobie, więc śpi tam, żeby się chociaż wysypiała.

Wczoraj był pogrzeb małego 5-letniego Antosia, który zmarł kilka dni temu. Mieli wypadek, samochód przekoziołkował i zatrzymał się na przeciwległym pasie ruchu. Paradoks? Przeżyli. Mąż i ojciec, gdy udało mu się wyjść z samochodu, pytał żonę i syna, czy żyją - i obydwoje odpowiedzieli. I wtedy zdarzyła się tragedia. W leżący samochód uderzył rozpędzony inny (w sumie, nie jego wina, ponieważ tego samochodu nie powinno tam być, jechał przepisowo a była to droga za miastem). Żona połamana cała, na pogrzebie na wózku inwalidzkim. Mały Antoś - obumarł mu pień mózgu, przestały po kolei działać wszystkie narządy. Rodzice zgodzili się na transplantacje - być może uratował czyjeś życie. Mały aniołek.

Wczoraj wieczorem także koleżance w pracy włamali się do domu. Dziura w oknie, wynieśli tv i aparat, nic więcej nie zdążyli - czyli pewnie amatorzy. I co z tego - przy okazji zniszczyli w domu, co się dało. Jeden wielki bałagan. Głupia złośliwość.

Panie Boże, wierzę, że Ty jesteś. Ale pamiętaj o tych wszystkich, którzy w różnych trudnych życiowych sytuacjach mogą mieć wątpliwości. Daj im siłę, przytul do swego serca i bądź dla nich pocieszeniem.

3 komentarze:

  1. Panie Boże, daj siłę i wiarę rodzicom małego Antosia. Takie rany, niestety, prawie nigdy się nie goją, tak bardzo mi przykro...

    OdpowiedzUsuń
  2. Bożej siły w trudnych chwilach życzę i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Życie przynosi wiele trudnych doświadczeń...
    Potrafić przyjmować wolę Boga - tego uczymy się przez całe życie.

    Bóg wspomaga i daje siłę.

    Pozdrawiam i życzę wytrwałości.

    OdpowiedzUsuń