Pan Bóg ciekawie prowadzi po swoich drogach. Wczoraj, zupełnie przypadkiem, wpadłem w rodzinnej parafii na mszę wieczorną. Ot, załatwiałem pewną sprawę nieopodal, i - na dobieg - ale zdążyłem, rzutem na taśmę. Z uwagi na ilość zajęć dawno już nie miałem okazji być na Mszy w tygodniu - tym lepiej.
Patrzę - pełno księży. Co się okazało? Rocznica - dość komiczna liczba - święceń, no i się prawie cały rocznik zjechał (2 za granicą - jeden misjonarz, jeden ekskardynowany do diecezji niemieckiej). Mieszanka dość ciekawa. Najmłodszy prałat w diecezji, specjalista od walki z sektami, ojciec duchowny seminarium, duszpasterze młodzieży, hokeiści i kajakarze. Co ciekawe - jeden z nich, do tego parafianin nasz, świętujący tego dnia 50 urodziny (powiedzmy, mocno spóźnione powołanie).
Ostatni powiedział bardzo fajne kazanie. Mówił o kapłaństwie, o wdzięczności za ten dar. Powiedział wprost, że rozumie, że ludzie czasami krzywo patrzą na księży, bo niektórzy z nich nie dają dobrego przykładu. Opowiadał o swoim dziecięcym zauroczeniu kapłanami - tym, że uważał ich za takich świętych, prawie nadludzi. A przecież kapłani to ludzi - z ludzi wzięci, dla ludzi posłani. Zwykli, słabi, grzeszni, upadający. Normalni, aż do bólu. Nie jacyś supermeni, z których święcenia zrobiły herosów. Ludzie, którzy dość wyjątkową drogą idą - jak my - ku Królestwu Bożemu, tylko że mają nieco inną rolę. Co ważne, nie tylko rola ta sprowadza się do nauczania - bo wiele znaczy sam przykład życia, być może nawet więcej niż słowa.
Padły bardzo mądre słowa - że ludzie mają takich kapłanów, jak się o nich modlą. Bóg słucha - ale trzeba go poprosić. A że się często nie modlą - to jest, jak jest. Co ważne - kapłani nie są gdzieś oderwani od rzeczywistości, wiszący pomiędzy niebem a ziemią. Kościół to wspólnota i kapłaństwo sprowadza się do bycia w tej wspólnocie, stanowienia jej razem z wiernymi. Ujął to tak - jak ksiądz byłby sam, to co by robił? Sam do siebie gadał? Sam siebie spowiadał? No nie. To by było bez sensu.
Czerwiec to czas, gdy Kościół w swoich diecezjach wzbogaca się o nowych diakonów i prezbiterów, którzy przyjmują święcenia. Warto szczególnie w tym czasie pamiętać o nich - tych nowych, i tych już od wielu lat wśród nas pracujących. Aby Bóg darzył ich zdrowiem, siłami, swoim światłem i radością z posługiwania. Aby owocnie przybliżali Boga ludziom i prowadzili ludzi do Boga.
Miałam i mam to wielkie szczęście, że spotykam księży, dla których to prawdziwe powołanie. Dobrzy, sprawiedliwi, cierpliwi, mądrzy. Zawsze służa pomocą, wsparciem i słowem,które wzmacnia. Jeśli trzeba wyleją kubeł zimnej wody na głowę ale nigdy nie odtrącą. Bóg musi naprawdę bardzo mnie kochać skoro stawia na mojej drodze tak wrtościowych ludzi. I bardzo Mu za to dziękuję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam. Żabciowyland przestał istnieć. Jestem teraz http://joanna-zatrzymanechwile.blogspot.com/