Nie ja tu jestem najważniejszy. Tylko sprzątam, przygotowuję teren. Idę przed Jezusem do miejsc, gdzie On sam niebawem zamierza pójść. To nie moje rozważanie porusza ludzi. (Marcin Jakimowicz, "Pełne zanurzenie")

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Odrębność, która nie oddala - a łączy

Jezus powiedział do Nikodema: Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego. (J 3,16-18)
Ktoś pięknie powiedział - Trójca Święta to takie równanie, które nijak się ma do zasad matematycznych - bo 1 + 1 + 1 = ... 1. Bóg w trzech Osobach pozostaje wciąż Jednym, jedynym i tym samym Bogiem. Coś tajemniczego i niezgłębionego, a zarazem w głębi serca bliskiego. Odrębność osób, która nie oddala ich od siebie; bliskość, która szanuje różnice; miłość doskonała – taki jest Bóg w niepojętej wieczności. Bóg w trzech Osobach. Miłujący Ojciec, który posyła Syna dla zbawienia świata, a potem - za Nim - Ducha Świętego, który ma rozbudzić wiarę w to życie wieczne, wysłużone na krzyżu przez Syna.

Tak samo jest z człowiekiem - jak Trójca Święta między sobą współpracuje w tym samym dziele, tak samo człowiek musi zacząć współpracować z Bogiem, aby jego życie nabrało sensu. My nic nie możemy - poza tym, że możemy uwierzyć. To jest to, co możemy dać od siebie, ten nasz wkład, który jest konieczny. Bóg wskazuje kierunek, a ja mam po prostu w tym kierunku pójść. Tylko tyle? Niby tak. Więc czemu tak wiele osób zawsze postępuje inaczej, rzekomo idąc pod prąd? Prawdziwe pójście pod prąd to właśnie chrześcijaństwo - bo nie po to, żeby komuś coś pokazać, wylansować siebie, ale po to, aby nie bacząc na idiotyzmy i pokusy świata, nie stracić punktu odniesienia i się nie pogubić. 

Może ktoś powie, że się powtarzam - trudno - ale tu największa rola należy do Bożego Duszka. On teraz działa. Nie ma wiary bez Niego - i tylko z Nim można naprawdę szczerze wyznać wiarę, ponieważ do Jezusa zawsze On prowadzi, nawet gdy ten, którego prowadzą, nie zdaje sobie z tego sprawy. Można to nazwać przeczuciem, instynktem, szóstym (czy którymś tam...) zmysłem - jak kto woli. To Jego powiew, Jego tchnienie. Tego najbardziej aktywnego, choć może często pomijanego (Ojciec - mądry starzec; Syn - pełen werwy młodzieniec; a Duch? gołąbek...) z Trójcy Świętej. My tego nie doceniamy, że Bóg jest tak blisko, i do tego w trzech Osobach. Naród Wybrany, wydaje mi się, był w gorszej sytuacji. Dla niego dowodem na obecność i opiekę Boga były 2 kamienne tablice z 10 przykazaniami. Bóg konkretny tak, że bardziej się nie da.

Zastanawiałem się kiedyś, dlaczego akurat ten fragment Ewangelii czytany jest w uroczystość Trójcy Przenajświętszej. Chyba innej odpowiedzi nie ma - Bóg znowu chce pokazać, jaki by nie był, jedna czy trzy Osoby, że Jego definicja sprowadza się do miłości. Aby miłować, kochać - trzeba mieć drugą osobę. Bóg stworzył ludzi, bo chciał się podzielić miłością, jaką ma w sobie. To jest wzór dla nas - bo tak samo my mamy siebie nawzajem kochać. Nie aby zginąć - ale by żyć. Nie, aby zostać potępionym - ale by osiągnąć zbawienie. W Bogu, który jak na obrazie Rublowa, siedzi w swoich trzech Osobach przy stole - zgadnij, dla kogo jest to wolne miejsce?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz