Nie ja tu jestem najważniejszy. Tylko sprzątam, przygotowuję teren. Idę przed Jezusem do miejsc, gdzie On sam niebawem zamierza pójść. To nie moje rozważanie porusza ludzi. (Marcin Jakimowicz, "Pełne zanurzenie")

niedziela, 5 września 2010

Ruszać głową z głową

Wielkie tłumy szły z Jezusem. On zwrócił się i rzekł do nich: Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem. Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej, gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy, patrząc na to, zaczęliby drwić z niego: Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć. Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestoma tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju. Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem. (Łk 14,25-33)
Czy Jezus w tym tekście każe nam nienawidzić rodziców, małżonka, dzieci czy rodzeństwo? Czy takie jest prawdziwe przesłanie tego tekstu? Oczywiście - nie. Bo jest w tym wszystkim drugie dno tak zwane. Bo nauka Jezusa to nigdy nie nienawiść (co najwyżej współczucie, napominanie, wskazywanie właściwej drogi i nazywanie po imieniu tego, co złe i do zła prowadzi). 

Człowiek nie ma między uszami sznureczka, który utrzymuje przy głowie uszy i nie pozwala im odpaść - mamy w głowie, pomiędzy tymi uszami, mózg i rozum, który nie został stworzony po to, aby był, ale aby człowiek z niego korzystał, używał go i to z głową, o ile można tak powiedzieć. Ruszać głową z głową. Przykład Jezusa jest jasny i klarowny, a wręcz dwa przykłady - czy to kalkulowanie człowieka, któremu zamarzyła się budowa wieży, czy też strategia władcy, którego czeka najprawdopodobniej walka z nieprzyjacielem. 

To, co od Boga dostajemy, to dary, które mają współistnieć, współdeterminować naszą osobowość, nasz sposób bycia. Pomagać nam. Pokora, prostota serca, dobroć i wiele innych cech, jakie powinny charakteryzować człowieka Bożego - one w żaden sposób nie oznaczają, iż człowiek nie powinien używać swojego rozumu we właściwych celach. Aby swoje życiowe cele osiągać, a zarazem unikać popełniania błędów, które mogą zaważyć na moim dalszym życiu, wpłynąć na nie w jakiś sposób wyjątkowo np. bolesny czy tragiczny. 

To samo stało przed tym budowniczym. Na pierwszy rzut oka - kasę na fundamenty i projekt wieży miał, więc nad czym się zastanawiać? Dawaj, nająć ludzi, wykonawców, i lać fundamenty. Pieniądze na dalszą pracę? Spokojnie, znajdą się - przecież to za jakiś czas... Tak? Bóg mówi - nie. Nie można patrzeć tylko na to, co tutaj, teraz, dzisiaj. 

Życie człowieka wiary to życie do przodu, życie zorientowane na osiągnięcie celu - zbawienia wiecznego. A do niego droga daleka - więc i dość daleko myślami należy wybiegać w przód. Tak samo przy tym budowaniu. Mało to naokoło w naszej własnej polskiej rzeczywistości stoi, a właściwie straszy, takich betonowych czy żelaznych szkieletów ludzkich marzeń, planów i aspiracji, osób które się przeliczyły z możliwościami finansowymi, i niekiedy bankrutując z powodu braku kalkulacji, pogrzebały nie tylko to swoje marzenie - tę inwestycję konkretną - ale utraciły dorobki całego życia? Tu nie tylko chodzi o drwiny - choć na pewno są bolesne, bo ranią ludzką dumę - tutaj stracić można o wiele więcej.

To samo z królem, decydującym o posunięciach całego państwa. Owszem, historia pokazała nie raz, że garstka naprawdę świetnych żołnierzy za cenę niekiedy życia potrafiła stawić czoło o wiele razy silniejszym siłom wroga... ale to chlubne, jednak nadal wyjątki. Jaką szansę ma wojsko, próbujące odeprzeć atak, zwyciężyć w konfrontacji z wrogiem dwa razy silniejszym? Niewielkie. 

Wielka władza, siła - to również wielka odpowiedzialność. Król może lekkomyślnie rzucić na szalę życie poddanych - jak jednak zostanie zapamiętany? Czy bezmyślnie przelewający krew władca ma szansę trafić do annałów? Pewnie tak - ale raczej z mało chlubnego powodu, nie mówiąc o tym, czy dotrwa do końca rządów, czy nie zostanie zabity przez niezadowolonych poddanych. Życie ludzkie należy cenić - a mądry i światły władca musi wiedzieć, kiedy ambicja i pycha muszą ustąpić po prostu chłodnej kalkulacji i rozsądnej ocenie sił. I kiedy taki wynik jest jednoznacznie negatywny - uprzedzać wroga, proponując pokojowe rozwiązanie konfrontacji.

Dobry Bóg dał nam rozum, abyśmy z niego jak najczęściej i jak najlepiej korzystali. Nie, rozumu nie można zużyć, za to można bezsensownie go nie wykorzystać i zmarnować. Każdy z nas ma pewną twórczość, jaką powinien zrealizować - inwestor ma do postawienia budowlę, na którą musi wystarczyć środków, a władca ma rozsądnie kształtować kontakty z innymi państwami, używać siły gdy to w ostateczności koniecznie i ma szanse na zwycięstwo nie tylko na granicy błędu statystycznego. 

Boża iskra rozpala w nas ten zapał, dążenie do pozostawienia czegoś po sobie. I nie ma w tym nic złego - wręcz przeciwnie, nie można pozwolić sobie na lenistwo i zwykłe obserwowanie życia, bycie niemym i znudzonym widzem. Czas ucieka, wieczność czeka - nie raz to powtarzamy. Wieczność czeka na ludzi, którzy biorą los w swoje ręce, tworzą, twórczo wykorzystują czas, inspirują, budują. Naprawdę, nie stać nas na to, aby życie przespać, aby przeleciało nam przez palce. 

W tym wszystkim, co robimy, czego się podejmujemy, za co się zabieramy, musimy kierować się jednak pewnymi kalkulacjami, bez których w materialnym ziemskim świecie nie sposób się poruszać. Otwarte serce, dobroć - też. Ale nie sposób z marzeniami, ich spełnieniem, realizacją planów i zamiarów poradzić sobie bez trzeźwego, realnego spojrzenia na szanse realizacji, na możliwości (choćby te finansowe - w końcu to nic innego jak matematyka). 

Zatem - do pracy! Nie bój się budować i tworzyć - ale równocześnie pamiętaj, że choć Bóg nie raz i nie dwa razy czynił cuda, to jednak nie należy Go wystawiać na próbę założeniami w stylu Boże, wiesz że to dobre, jeśli chcesz to możesz mi zesłać z nieba górę pieniędzy... Pewnie, może. Ale może chce, abyś się wysilił, i po prostu przemyślał skalę swoich planów, policzył koszty i wykalkulował to jeszcze raz? Jak się za coś bierzesz - to po prostu porządnie, przemyślawszy wszystko.

A wracając do tej nienawiści rodziny - o co chodzi? O żadną nienawiść - a umiejętność dystansu. Właściwej hierarchii: najpierw Bóg - dalej cała reszta: rodzina, miłość, marzenia i plany. Boga nie musimy kalkulować - ale co do pozostałych, tak, trzeba. Żeby nie brać się za coś, co z pozoru wydaje się dla mnie, a jednak nie jestem przekonany, brakuje mi zaparcia i woli realizacji tego. Żeby nie zranić w ten sposób siebie i innych. Oczywiście, wszystkie te kwestie - rodzina, miłość, marzenia - są wykonalne, pewnie - ale wymagają Bożej siły, aby podołać.

Bóg jest najważniejszy, wieczny, i relacja na linii ja-Bóg musi być priorytetem, pewnikiem, punktem odniesienia. Cała reszta jest zmienna, przemija - jak wszystko, co ludzkie. I ta różnica musi być wyraźnie wskazana. Czemu tak ostre słowa, mowa aż o nienawiści? Ano może stąd, że tak ciężko do nas cokolwiek dociera... Takie celowe Jezusowe przejaskrawienie.

1 komentarz:

  1. Mocna jest ta Ewangelia jakby nie było.

    Serdeczne dzięki za modlitwę i również zapewniam o swojej!

    OdpowiedzUsuń