Nie ja tu jestem najważniejszy. Tylko sprzątam, przygotowuję teren. Idę przed Jezusem do miejsc, gdzie On sam niebawem zamierza pójść. To nie moje rozważanie porusza ludzi. (Marcin Jakimowicz, "Pełne zanurzenie")

poniedziałek, 24 maja 2010

VENI, SANTO SPIRITO

Wieczorem w dniu Zmartwychwstania, tam gdzie przebywali uczniowie, gdy drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: Pokój wam! A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzekł do nich: Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam. Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane. (J 20,19-23)

W ostatnim zaś, najbardziej uroczystym dniu Święta Namiotów, Jezus stojąc zawołał donośnym głosem: Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie - niech przyjdzie do Mnie i pije! Jak rzekło Pismo: Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza. A powiedział to o Duchu, którego mieli otrzymać wierzący w Niego; Duch bowiem jeszcze nie był dany, ponieważ Jezus nie został jeszcze uwielbiony. (J 7,37-39)

Na jednym z blogów, czytanych niedawno, wyczytałem że Duch Święty jest albo niedoceniany, albo przeceniany. Trudno tutaj silić się na próby opisu - kim jest Duch. Jest równy zarówno Bogu Ojcu, jak i Synowi Bożemu. Od Nich pochodzi, towarzyszy Kościołowi, czuwa nad Tradycją, nad liturgią, rozbudza do wiary serca ludzkie, napełnia je odwagą i miłością. Mnie szczególnie zapadły kiedyś w pamięć słowa kard. Josepha Ratzingera, które wypowiedział sam niewiele przed rozpoczęciem konklawe, z którego wyszedł jako Benedykt XVI. A powiedział mniej więcej, że nie tyle Duch Święty wskazuje kardynałom kandydata palcem - co nie dopuszcza do tego, aby wybrano kogoś, kto szkodziłby Kościołowi. 


Każdy - osobiście (o ile żył wtedy - ja, np., nie), a jak nie, to kojarząc - zna słowa Jana Pawła II wypowiedziane na placu Zwycięstwa w Warszawie podczas pierwszej do Polski pielgrzymki: Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi. Zaakcentowane, dopowiedziane. To, że jestem Polakiem, że wiara katolicka, szacunek dla Boga, dla Kościoła jest mocno wpisany w historię narodu i kraju - to nic. Nie rodzisz się z wiarą jakby z urzędu daną, gotową. Twoje życie to własna, osobna przygoda z Bogiem, droga odczytywania tchnień i wskazań Ducha. To twoja praca, którą sam musisz wykonać. Tak samo jak uczniowie, którzy pierwszy raz kiedy coś zrobili po odejściu Chrystusa? Gdy Duch na nich tchnął. Skąd wiedzieli, co powiedzieć, kiedy żydzi ich oskarżali? Bo Duch im poddał, co mają mówić.


Można powiedzieć - Ducha Świętego nie da się przewidzieć. I to prawda. Czy apostołowie - heh, jakoś się ich uczepiłem dzisiaj - wiedzieli, na kogo mają czekać, gdy Jezus kazał im pozostawić w Jerozolimie i oczekiwać Pocieszyciela, Mocy z Wysoka? Nie sądzę. Może właśnie z tym mamy największy problem. Bo lubimy mieć wszystko poukładane, zaplanowane, przewidziane. Już od dziecka co bardziej zaradni rodzice wbijają do głowy pociechom: planuj, ucz się, wymyśl karierę, określ cel, wspinaj się, aż na szczyt. Jesteśmy zawaleni kalendarzami, terminarzami w komórkach, komputerach, przypominaczami - zrób to, zrób tamto. Właściwie możnaby odgórnie planować życie człowieka - a ten po prostu rodzi się, i wykonuje z góry ustalony plan.


Ale nie, gdy chodzi o Ducha. Jego nie można przewidzieć. On jest uosobieniem dobrze rozumianej spontaniczności, uwolnienia się od utartych schematów, konwenansów, tego wszystkiego co tak często przeszkadza, bo tak się przyjęło, bo tak wypada, itp. On wyzwala - dosłownie, nie tylko w sferze poglądów, ale całokształtu tożsamości człowieka. Dopiero w wietrze Jego łaski człowiek staje się naprawdę sobą, dopiero w Nim może odnaleźć swoją naturę, odczytać i zrozumieć z Nim i dzięki Niemu swoje prawdziwe potrzeby i pragnienia. Boimy się tego - i zupełnie niepotrzebnie. Bo dopiero wtedy jesteśmy naprawdę wolni, naprawdę sobą.


Kiedyś usłyszałem coś w stylu, że Duch Święty nie jest sprawiedliwy, bo jakoś tak nierówno te swoje dary rozdaje. Może łapówki bierze? :) Nie. Jesteśmy podobni, ale równocześnie różni. To jest tak jak z ewangelicznymi talentami. Tego nie można przeliczyć, zestawić ze sobą. Każdy otrzymuje co innego. Jeden ma takie umiejętności, inny dysponuje takimi talentami. Duch Święty ubogaca mądrością, rozumem, radą, męstwem, umiejętnościa, pobożnością i bojaźnią Bożą - i te właśnie dary mają współdziałać tak ze mną, jak i z talentami już od Boga otrzymanymi... a tak często w ogóle nieodkrytymi.


Przybądź Duchu Święty,
Ześlij z nieba wzięty
Światła Twego strumień.

Przyjdź, Ojcze ubogich,
Przyjdź, Dawco łask drogich,
Przyjdź, Światłości sumień.

O, najmilszy zgości,
Słodka serc radości,
Słodkie orzeźwienie.

W pracy Tyś ochłodą,
W skwarze żywą wodą,
W płaczu utulenie.

Światłości najświętsza,
Serc wierzących wnętrza
Poddaj Twej potędze.

Bez Twojego tchnienia,
Cóż jest wśród stworzenia?
Jeno cierń i nędze.

Obmyj co nieświęte,
Oschłym wlej zachętę,
Ulecz serca ranę.

Nagnij, co jest harde,
Rozgrzej serca twarde,
Prowadź zabłąkane.

Daj Twoim wierzącym,
W Tobie ufającym,
Siedmiorakie dary.

Daj zasługę męstwa,
Daj wieniec zwycięstwa,
Daj szczęście bez miary. 


Duch Święty dzisiaj? Proszę bardzo - kawałek sztuki :) 

(http://duchowy.wordpress.com)


(http://duchwieje.blogspot.com - Yvonne Bell)

I to jest właśnie prawdziwa wiara. Przejść przez życie swoją własną, indywidualną drogą, zasłuchując się w Tego, kogo trzeba: nie w podszepty Złego, nie we własne widzimisię, ale lekki powiew, w którym mówi Duch. A mówi wszystko, nic więcej nie potrzeba. Tylko słuchać. Choć dla tak wielu samo to jest wystarczająco trudne.


Przyjdź, Duchu Święty. Przyjmij mnie. Zapal mnie. Niech płonie serce, które Ty odmienisz. Niech nowym blaskiem świecą oczy, które Ty oczyścisz i uzdolnisz do patrzenia z większą miłością. Zniszcz, spal i skrusz we mnie to wszystko, co małe, słabe, głupie i przestraszone. Nie chcę tego, to tylko przeszkadza. Pozwól mi poczuć Twój dotyk. Przemień mnie, odnów mnie.


Daj mi siłę, która nie boi się przeciwności. Daj wiarę, która nie zwątpi i się nie zawaha. Daj mi miłość, której będzie tym więcej, im w życiu trudniej. Daj nadzieję, która nie skończy się na mnie - ale którą zawsze będę potrafił zarazić i podzielić się z innymi, jeszcze bardziej jej potrzebującymi.


Nie wiedzieć - skąd, nie wiedzieć - dokąd. Zaufać, zawierzyć. Zamknąć oczy - i ulecieć, niesiony na skrzydłach Oswobodziciela... 

2 komentarze:

  1. Artykuł jest ciekawy, i warto go było przeczytać. Duch Święty jest szczególna postacią w zyciu każdego wierzącego, To On sprawia że stajemy sie dziećmi Bożymi, i można z Nim porozmawiać Poswięcilismy dla DS kilka lekcji na www.studiumpismasw.pl.tl o tym jak niektórzy z Nim rozmawiali i doznali Jego mocy

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki :)

    Druga osoba komentuje, i druga osoba z nieupublicznionym profilem... I ja bym chciał zajrzeć na Wasze blogi - podawajcie, choćby w komentarzu, adres :)

    OdpowiedzUsuń