Nie ja tu jestem najważniejszy. Tylko sprzątam, przygotowuję teren. Idę przed Jezusem do miejsc, gdzie On sam niebawem zamierza pójść. To nie moje rozważanie porusza ludzi. (Marcin Jakimowicz, "Pełne zanurzenie")

piątek, 25 listopada 2011

Wicie gniazda nie tam, gdzie trzeba

Jezus powiedział do swoich uczniów: Skoro ujrzycie Jerozolimę otoczoną przez wojska, wtedy wiedzcie, że jej spustoszenie jest bliskie. Wtedy ci, którzy będą w Judei, niech uciekają w góry; ci, którzy są w mieście, niech z niego uchodzą, a ci po wsiach, niech do niego nie wchodzą! Będzie to bowiem czas pomsty, aby się spełniło wszystko, co jest napisane. Biada brzemiennym i karmiącym w owe dni! Będzie bowiem wielki ucisk na ziemi i gniew na ten naród: jedni polegną od miecza, a drugich zapędzą w niewolę między wszystkie narody. A Jerozolima będzie deptana przez pogan, aż czasy pogan przeminą. Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnicy. Ludzie mdleć będą ze strachu, w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi. Albowiem moce niebios zostaną wstrząśnięte. Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z wielką mocą i chwałą. A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie. (Łk 21,20-28)
Ciąg dalszy tego, o czym pisałem ostatnio.

Kolejna odsłona strachu człowieka przed tym, co ostateczne. Przyzwyczajamy się do tego, co mamy, czym się otaczamy, czym możemy się zasłaniać przed światem i ludźmi, za czym możemy się chować z naszymi problemami, słabościami i grzechami. Ciepło, miło, wygodnie. Problem polega na tym, że to się kiedyś kończy. Wijemy sobie gniazdko nie tam, gdzie trzeba i nie wtedy, kiedy trzeba. Tutaj nie ma przyszłości. 

Ta przyszłość rysuje się przed nami przez całe życie, nawet jeszcze zanim przez chrzest zostaliśmy włączeniu do Kościoła, i po prostu z biegiem czasu się przybliża. Nieuchronna (co nie znaczy - smutna) perspektywa śmierci, odejścia z tego świata. Pytanie - do czego, i do dalej - to kwestia otwarta, bo mamy wybór. Od nikogo innego, tylko ode mnie zależy, czy czeka mnie zbawienie, czy zatracenie. Nie sam się zbawiam - zbawiam Bóg - ale potępić się mogę tylko swoją głupotę, egoizmem, brakiem woli słuchania, rozumienia i wyciągania wniosków.

I tak sobie idziemy przez życie, raz bardziej radośni i zadowoleni z siebie, a kiedy indziej mdlejący ze strachu (cytując ewangelistę) przed tym, co nieznane, co przed nami, czemu trzeba będzie stawić czoła. Problem polega na tym - jeśli jesteś tym, za kogo się deklarujesz, czyli człowiekiem wierzącym, wyznawcą Jezusa, Boga w Trójcy Świętej jedynego, to nie masz się czego bać. Choćby na twojej drodze życia czekały nie wiem jakie cierpienia, poniżenie czy nawet męczeństwo (dzisiaj męczenników mamy coraz więcej - wystarczy popatrzeć na sytuację na Bliskim Wschodzie). To tylko koniec tego życia, wejście, drzwi do tego, co lepsze i co niezniszczalne, trwałe, wieczne. Nie takie jak wszystko, co mamy tutaj.

Role odwrócą się, gdy stanie się to, o czym mowa na końcu - przyjdzie Syn Człowieczy, jak w opisie z proroka Daniela (Dn 7, 13). Wtedy tym, którzy żyli na całego, nie przejmując się tym, co będzie później, po prostu zrzednie mina. Wtedy prawdziwa radość rozpali serca tych, którzy - a niech i używali życia, bo czy samo w sobie jest to czymś złym? - mieli świadomość swojej kruchości, przemijalności, i pomimo glinianych naczyń swoich ciał swoje życie złożyli w ręce Jedynego, który temu życiu mógł nadać prawdziwy sens i być dla niego perspektywą: Bogu. Wielka moc i chwała. 

Szkoda, że - skoro deklarujemy się jako wierzący - brak jest najczęściej i po prostu nie widać w nas tej radości, która wyznawców Chrystusa powinna cechować. Nie o pustą euforię czy głupawkę chodzi - ale o radość wewnętrzną, która człowieka uskrzydla i promieniuje z niego na tych, którym brak jest nadziei, perspektyw, punktu odniesienia. Nie trzeba czekać do dnia sądu. Nabierz ducha i podnieś głowę już teraz! Z każdą sekundą twoje zbawienie zbliża się do ciebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz