Nie ja tu jestem najważniejszy. Tylko sprzątam, przygotowuję teren. Idę przed Jezusem do miejsc, gdzie On sam niebawem zamierza pójść. To nie moje rozważanie porusza ludzi. (Marcin Jakimowicz, "Pełne zanurzenie")

niedziela, 15 czerwca 2014

Dywagowanie

To może zabrzmi trochę jak herezja, ale jednak...

Wydaje mi się, a może nawet jestem pewien - nie da się zgłębić prawdy o Trójcy Świętej. Próba ogarnięcia Boga - a Trójca to przecież Jego natura, ta sama rzeczywistość - to, jak powiedział bodajże Augustyn, mniej więcej tak nierealne założenie, jak próba przelania wody z morza do dołka wykopanego przez dziecko. I to się nie uda, i tamto. Co nie zmienia faktu, iż pewnie jest sporo mądrych głów - teologów - którzy tę materię zgłębiają przez całe życie, piszą mądre traktaty, wykładają, dyskutują, spierają się. 

A Bogu to chyba nijak nie jest potrzebne. 

Jemu nie zależy na rozkładaniu Jego samego na części pierwsze, dywagowaniu. On po prostu jest i wyciąga rękę, zawsze ten sam i tak samo kochający. Trójca Święta to taka rzeczywistość, która z każdej strony człowieka przerasta - a jednocześnie pozwala człowiekowi urosnąć nie wtedy, kiedy ją zrozumie (bo nie ma jak), ale wtedy, kiedy w tę Trójcę uwierzy i Jej właśnie zawierzy. Dlatego, zamiast się zastanawiać nad tym, co niezgłębialne, może lepiej i sensowniej po prostu pomodlić się - czy to do Boga Ojca, Syna Bożego czy Ducha Świętego. Za siebie (żaden to egoizm), za najbliższych, za tego który doprowadza do przysłowiowej szewskiej pasji w szkole, na uczelni, w pracy, a nawet za jakąś przypadkową osobę; poprosić czy podziękować. Ale chcieć Bogu podarować to swoje życie, tę codzienność - i powiedzieć Mu, że On jest tak ważny, bez względu na to jak by tę Trójcę nie opisywać, że chcę, aby On moją rzeczywistość swoją Bożą rzeczywistością przenikał i napełniał, nadając mojemu życiu sens i błogosławiąc mi. 

Bóg w Trójcy Świętej to nie taki trójkącik z okiem, albo dziwaczna rodzinka w osobach staruszka z brodą, młodszego z brodą i jakiegoś (o co chodzi?) gołębia między nimi. Ten Bóg to miłość bez końca, która zawsze tak samo wychodzi do człowieka, kocha bezwarunkowo, bez względu na wszystko, z całym moim bagażem grzechów i syfu wokół mnie, mojego nieuporządkowania i zachcianek. I może najlepszym sposobem na to, aby na tę Jego miłość odpowiedzieć - jest miłować, tak szczerze i autentycznie? Nie zawsze lubić, ale miłować - tak jak to mówi Ewangelia o Bogu, który umiłował świat: On nas, a my to umiłowanie mamy ponieść dalej, i dzieląc się nim, tę miłość pomnażać. 

Bóg, który w szaleństwie miłości ofiarował za człowieka swojego Syna, i pozwolił, aby ludzie Go zabili, zaprasza dzisiaj do zanurzenia się w tej miłości. To wystarczy. Tam Go poznamy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz