>>>
Jezus powiedział do swoich uczniów: Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się lęka. Słyszeliście, że wam powiedziałem: Odchodzę i przyjdę znów do was. Gdybyście Mnie miłowali, rozradowalibyście się, że idę do Ojca, bo Ojciec większy jest ode Mnie. A teraz powiedziałem wam o tym, zanim to nastąpi, abyście uwierzyli, gdy się to stanie. Już nie będę z wami wiele mówił, nadchodzi bowiem władca tego świata. Nie ma on jednak nic swego we Mnie. Ale niech świat się dowie, że Ja miłuję Ojca, i że tak czynię, jak Mi Ojciec nakazał. (J 14,27-31a)
Ten obrazek może wielu osobom kojarzyć się z momentem pożegnania, odejścia ukochanej osoby - po prostu śmierci. Tym bardziej po 02 kwietnia 2005 r., kiedy właśnie w słowach "Ojciec Święty odszedł do domu Ojca" abp Leonardo Sandri obwieścił śmierć Jana Pawła II, dzisiaj już świętego. Po ludzku to moment smutku, żałoby - dla człowieka wiary, przeciwnie, powód do radości i dziękczynienia. Ten, który odszedł, osiągnął cel - dotarł do domu.
To są rzeczy i sytuacje zupełnie nieprzewidywalne, których nie da się zaplanować, do których nie sposób się przygotować (może wyjątek - gdy ktoś choruje, ciężko, długo, wiadomo że odejście to kwestia czasu). Od czasu odejścia Mamy - za miesiąc będzie rok... - kilka razy powiedziałem do osoby, która wiem, że ma pod opieką bardzo (nieuleczalnie) chorą babcię: zazdroszczę ci, bo ty wiesz, co się stanie, możesz się przygotować, powiedzieć wiele rzeczy; ja nie miałem takiej możliwości. Dygresja, ad rem. To są sytuacje, kiedy najbardziej sprawdza się ta nasza wiara, jaka by to na nie była - nie deklaracje, różańce, pobożne spojrzenia, czas spędzony w kościele. Praktyka. Każdy potrafi być królem świata, kiedy jest fajnie, wszystko się układa, wszystkiego jest z bród. Tego, ile jest warta nasza wiara, możemy się przekonać właśnie wtedy, kiedy życie daje nam przysłowiowego kopa, kiedy różne rzeczy (często naraz) się sypią.
Nie jestem w tym sam. On jest przy mnie - stąd te słowa: niech się nie trwoży serce! Tak podobne do tych słów w wieczerniku, kiedy Zmartwychwstały właśnie od "pokój wam!" rozpoczyna spotkanie z uczniami, którzy tam właśnie pochowali się przed Żydami. Strach jest stąd, nasz, ludzki, ziemski - a my mamy pamiętać, że to wszystko tutaj nas nie krępuje, że to tylko na chwilę, a potem jest Wszystko i jest On, który także dzisiaj czuwa.
Pokój to chyba najpiękniejszy z Bożych darów. Ukojenie, ufna pewność, że jestem w dobrych rękach. Ten jedyny i prawdziwy - nie żaden święty spokój, zagłuszający sumienie i karzący iść na skróty. To nie jest gwarancja bezstresowego życia i zera problemów - tylko dar, który pozwala przez te wszystkie trudne momenty przejść i je przetrwać. Pokój przez Ojca dany Synowi, który Syn ofiarowuje dalej, konkretnemu człowiekowi, aby pielęgnując go w sobie, równocześnie nim zarażał i dzielił się z innymi. Pokój czystego serca, pełnego przebaczenia i miłosierdzia. Nic dziwnego, że słowa te wracają dosłownie w każdej liturgii Mszy Świętej, na rozpoczęcie modlitwy, po której następuje przekazanie znaku pokoju. Niech to nie będzie tylko znak - żebym to ja sam był znakiem, stawał się nim dla innych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz