Nie ja tu jestem najważniejszy. Tylko sprzątam, przygotowuję teren. Idę przed Jezusem do miejsc, gdzie On sam niebawem zamierza pójść. To nie moje rozważanie porusza ludzi. (Marcin Jakimowicz, "Pełne zanurzenie")

poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Super pasterz i mierni pastuszkowie

Jezus powiedział: Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce. Najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem, którego owce nie są własnością, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza; najemnik ucieka dlatego, że jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach. Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. życie moje oddaję za owce. Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz. Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję, aby je potem znów odzyskać. Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać. Taki nakaz otrzymałem od mojego Ojca.  (J 10,11-18)
Niedziela Dobrego Pasterza, wczorajsza. Teksty bardzo ciekawe i zachęcająco obrazkowe. Nie trzeba wielkiej wyobraźni, aby zrozumieć, kim jest pasterz dla stada - punktem odniesienia, wyznacznikiem kierunku podążania, przewodnikiem, tym który dba i troszczy się o każdego w stadzie. Nawet nie trzeba być człowiekiem, aby to zrozumieć - rozumieją to nawet owce i kozły. 

Jezus wyprowadza ten obraz dobrego pasterza na swego rodzaju wyżyny, stawia wyższe wymagania. Dobry jest ten pasterz, który trwa przy stadzie do końca - aż do śmierci, jeśli by jakiś dziki zwierz zaatakował. Bardziej ceni życie jednej owcy niż własne. Robi dokładnie to, co On wykonał na drzewie krzyża - bo przecież, będąc Synem Bożym, mógł zwiać z każdego miejsca, na którym się znajdował - czy to podczas biczowania, drogi krzyżowej czy już konając na krzyżu. Mógł, ale tego nie zrobił. Bo jest Dobrym Pasterzem, który postanowił zbawić nawet te owce, które własnoręcznie Jego właśnie zabijały. 

Dlaczego Dobry Pasterz jest zdolny do takiego poświęcenia? Bo zna swoje owce, bo są Mu naprawdę drogie i cenne. Nie jest wyrobnikiem, najemnikiem, osobą z konkretnie sformułowaną umową regulującą jego obowiązki (i cokolwiek ponadto - a po co...). Co więcej, jest pasterzem, który poszukuje owiec pogubionych - czyli troszczy się nawet o te, które są poza Jego stadem. Obrazkowo - stado to Kościół. Jezus nie zamyka się na tych, którzy do Niego tam przychodzą - pomodlą się, wyspowiadają, dają na tacę, kierują się nauką Kościoła. Widzi te wszystkie, mniej lub bardziej (czasem nawet nieświadomie) rogate dusze, te kozły, które raz po raz się przeciwko czemuś/komuś w Kościele buntują, uciekają, wyłamują się ze stada i idą własną drogę, nieraz długo ponosząc nieciekawe tego konsekwencje, ale jednak uparcie, po swojemu. Fenomen Jezusa polega na tym, że On szuka każdego człowieka - ile razy by się ten nie odwrócił i nie poszedł własną drogą. 

Właśnie po to, aby mogła stać się faktem ta wytęskniona jedna owczarnia. Owszem, przyjmuje się, że oznacza to jedność Kościoła jako takiego - czyli stan, który w historii praktycznie nie istniał, bo co rusz były podziały, herezje czy schizmy. Ale chodzi o coś szerszego - o zjednoczenie wszystkiego (wszystkich) w Jezusie. 

To czas modlitwy o powołania i modlitwy za powołanych. Łatwo przychodzi narzekać na księży - i ja nie zamierzam ich bronić, bo sam tutaj nie raz pisałem może i w tonie antyklerykalnym, ale swoje zdanie mam i świętych krów nie uznaję nigdzie, więc nie widzę powodu, aby robić wyjątek dla duchownych. Nie raz księża błądzą, nie raz się mylą, nie raz powodują zgorszenie (słusznie lub nie) u świeckich, nie raz zniechęcają czytanymi i w ogóle nie przeczytanymi przed wyjściem na ambonę kazaniami, albo odwrotnie - kilkustronnicowymi elaboratami niezrozumiałymi dla nikogo poza nimi, albo po prostu nudzeniem nie na temat. Nie raz człowiek pogniewa się na Boga, bo jakiś ksiądz nie pomyśli nad skutkami tego, co niezbyt fortunnie powie penitentowi - a można było inaczej. To wszystko prawda - kapłani nie są idealnymi kosmitami, wrzuconymi między nas, a ludźmi wziętymi spośród ludzi i ustanowionymi dla ludzi. Tacy sami - słabi, grzeszni, podlegający pokusom i słabościom - ludzcy. Takich mamy kapłanów, jak się za nich i o nich modlimy. Czyli jest pole do popisu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz