czwartek, 17 kwietnia 2014

Czwartek


Dzień Księdza, pamiątka Eucharystii. Jak zwał, tak zwał. Piękny dzień z dwiema liturgiami - diecezjalną Mszą Krzyżma Świętego, jednoczącą co do zasady całe prezbiterium diecezji z jej biskupami, oraz każda wspólnota z własną Mszą Wieczerzy Pańskiej. Wymowny moment zamilknięcia organów, stukot kołatek, towarzyszenie Jezusowi Eucharystycznemu do Ciemni (kaplicy adoracji). No i sporo ludzi, którzy - jakby nieco bezmyślnie - przechodząc przed pustym i otwartym tabernakulum, bez wiecznej lampki, dzielnie przed nim (przed czym?) klękając. 

A potem niesamowite - dla mnie bardzo wyczekiwane co roku (brakuje mi tego - nie mam dzisiaj czasu ani możliwości uczestniczyć...) wieczorne adoracje w ciemnym kościele. Spokojna i na swój sposób niesamowita rozmowa z Bogiem, który jest i żyje, jutro ma umrzeć, więc czeka jakby przyczajony gdzieś w bocznej kaplicy, nie jak zwykle w tabernakulum, a każdy z nas czeka już na niedzielę i pusty grób jako znak zwycięstwa. 

W ramach wielkopostnego wyrzeczenia postanowiłem dzisiaj (rano u mnie -3 stopnie) pojechać rowerem do pracy, całą trasę, i wysiłek w obie strony ofiarować w intencji dobrych, oddanych, ofiarnych i skorych do pracy kapłanów (więc i biskupów również). Mam nadzieję, że dobry Bóg ten wysiłek przyjął, bo zmachałem się okrutnie :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz