wtorek, 24 września 2013

Piękne pożegnanie

Pogrzeb Janka był piękną uroczystością, o ile pogrzeb może być piękny.

Piękny nowy i nie kiczowaty (co jest rzadkością) kościół, a tym piękniejszy, bo pełen ludzi, dla których Janek był ważny i chcieli go odprowadzić w ostatnią drogę. 

Bardzo zróżnicowana oprawa muzyczna - organista, solista wokalny, a i 2 pieśni na gitarze (w tym przepiękna i nieznana mi jedna, na uwielbienie). 

Tak, jak się spodziewałem, przyjechał ks. Darek - nasz katecheta ze szkoły. Chyba znał podłoże problemu, bo niewiele mówił. 

Ale powiedział piękną krótką homilię, w której nawiązał do tekstów czytań (Mdr 4, 7-15 i któraś wersja przypowieści o gospodarzu, który wraca niespodziewanie, ale zastawszy sługę gotowego, "przepasze się i będzie mu usługiwał" - Łk 12, 35-40?). Mówił, że w takiej sytuacji wydaje się, że najlepiej jest zamilknąć i rozważać w sercu, że słowa to za mało albo za dużo - ale z drugiej strony trzeba wyraźnie i mocno podkreślić, jaką należy wyciągnąć z odejścia - w tym wypadku Janka - naukę, szczególnie kierując te słowa do młodych. Nie ma śmierci zbyt wczesnej, nie ma śmierci zbyt późnej - każda jest dokładnie w sam raz, o czasie, o ile tylko człowiek jest na nią gotowy (to myśl ze zmarłego ks. Kazimierza Kloskowskiego, który też bardzo młodo odszedł, a miał wypowiedzieć ją nad grobem swojego brata). I w tym wszystkim taka nasza bezmyślna lekkomyślność, brak umiejętności wyciągania wniosków - stąd te gorzkie słowa "a ludzie patrzyli i nie pojmowali, ani sobie tego nie wzięli do serca, że łaska i miłosierdzie nad Jego wybranymi i nad świętymi Jego opatrzność" - i te słowa trzeba umieć odnieść do nas, którym tak bardzo często się wydaje - także w sytuacji konfrontacji z czyimś odejściem - że ja mam czas, ja zdążę, przecież mam życie przed sobą... No właśnie - mam albo nie mam. Tylko że tego nie wiem i nie dowiem się nijak (stąd Jezus mówi o "chwili, której się nie domyślacie"). Mam tylko jedną szansę, aby być gotowym. Jezus ciągle przychodzi, stuka i kołacze - a nadejdzie moment, kiedy będzie to zaproszenie nie do odrzucenia, na takie podsumowanie życia, które w tym momencie dobiegnie końca. 

I ja bardzo wierzę - bez względu na to, co doprowadziło Janka do śmierci - że nawet w swojej rozpaczy wierzył i wiedział, że Jezus był koło niego... choćby po to, aby go przeprowadzić dalej, na drugą stronę. Może niekoniecznie jako wzór człowieka wiary, "dobrego katolika" - Janek poprzedził nas w drodze tam, dokąd wszyscy zmierzamy i mniej lub bardziej świadomie pragniemy dotrzeć. On już nie ma wątpliwości - Bóg przytulił go do swego serca.

Adieu, Jasiu - do zobaczenia z Bogiem i w Bogu. Pilnuj nas z góry. 

Palec Boży? Tak, tym razem również. W poprzednim tekście wkleiłem linka do "Zdumienia" z oratorium Rubika. Które później usłyszeli wszyscy na zakończenie liturgii pogrzebowej, w bardzo pięknej aranżacji. To wszystko miało sens. Ma sens...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz