poniedziałek, 11 lipca 2011

Poletko, które jest Kościołem - bezkrytyczność ziarenka

Tego dnia Jezus wyszedł z domu i usiadł nad jeziorem. Wnet zebrały się koło Niego tłumy tak wielkie, że wszedł do łodzi i usiadł, a cały lud stał na brzegu. I mówił im wiele w przypowieściach tymi słowami: Oto siewca wyszedł siać. A gdy siał niektóre ziarna padły na drogę, nadleciały ptaki i wydziobały je. Inne padły na miejsca skaliste, gdzie niewiele miały ziemi; i wnet powschodziły, bo gleba nie była głęboka. Lecz gdy słońce wzeszło, przypaliły się i uschły, bo nie miały korzenia. Inne znowu padły między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je. Inne w końcu padły na ziemię żyzną i plon wydały, jedno stokrotny, drugie sześćdziesięciokrotny, a inne trzydziestokrotny. Kto ma uszy, niechaj słucha! Przystąpili do Niego uczniowie i zapytali: Dlaczego w przypowieściach mówisz do nich? On im odpowiedział: Wam dano poznać tajemnice królestwa niebieskiego, im zaś nie dano. Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. Dlatego mówię do nich w przypowieściach, że otwartymi oczami nie widzą i otwartymi uszami nie słyszą ani nie rozumieją. Tak spełnia się na nich przepowiednia Izajasza: Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie, patrzeć będziecie, a nie zobaczycie. Bo stwardniało serce tego ludu, ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli, żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli, ani swym sercem nie rozumieli: i nie nawrócili się, abym ich uzdrowił. Lecz szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą. Bo zaprawdę, powiadam wam: Wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło ujrzeć to, na co wy patrzycie, a nie ujrzeli; i usłyszeć to, co wy słyszycie, a nie usłyszeli. Wy zatem posłuchajcie przypowieści o siewcy! Do każdego, kto słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu. Takiego człowieka oznacza ziarno posiane na drodze. Posiane na miejsce skaliste oznacza tego, kto słucha słowa i natychmiast z radością je przyjmuje; ale nie ma w sobie korzenia, lecz jest niestały. Gdy przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamuje. Posiane między ciernie oznacza tego, kto słucha słowa, lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne. Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny. (Mt 13,1-23)
Ciekawy tekst, prawda? Wydaje się w ogóle nie wymagać komentarza. Choćby dlatego, że - co się nie zdarza na kartach ewangelii tak często - Jezus sam go objaśnił i skomentował. No i niby sprawa jasna - wiadomo, co i jak. Więc w czym tkwi zagwozdka? W nas. 

Czy potrafimy się przyznać do tego, kim - jacy - jesteśmy? Nie bardzo, żeby nie powiedzieć że w ogóle, wcale. Widzimy cztery postawy (dwie podobne, dwie skrajnie inne), jednoznacznie zinterpretowane - teoretycznie więc sprawa wydaje się bardziej niż prosta. Aha. Dobra, więc do której grupki ziaren powinienem się zaliczyć? Tylko tak szczerze, bez ściemy, bez wybielania siebie i dyskretnego przemilczania, tego co nie pasuje do obrazka chodzącego ideału, aniołka? 

Nasionka rzucone na drogę. Teoretycznie - każde. Skoro siewca sieje obficie, wszystkie gdzieś tam padają - i ta droga wydaje się być świetną metaforą jałowości dotykającej pewnie sporej grupy nasionek. Niestety, najczęściej przysłowiowy szlag je trafia, bo człowiekowi się często zastanowić, pomyśleć nie chce. Nie mówiąc już o rozumieniu, na które uwagę zwrócił Jezus. Łatwiej olać, zbyć, jednym uchem wpada - drugim wypada. Po co coś tak wymagającego jak ewangelię zakorzeniać w serce - przecież potem tylko problem będzie. Nadarzająca się okazja w postaci czegoś a'la taki głodny ptaszek, dybiący na bezbronne ziarenka, to formalność.

Nasionka rzucone pomiędzy skały. Moim zdaniem - podobne do następnych, które trafiły między ciernie, choć nie takie same. Pozorna gorliwość, radość, dużo emocji, słomiany zapał, itepe. Wszystko fajnie i pięknie wygląda - a dalej? Dalej nic. Łatwo wiele zadeklarować, stawiać sobie nie wiem jakie cele, gorzej z realizacją. Dopóki dana sprawa niewiele wymaga - jest ok. Kiedy zaczynają się trudności, trzeba się wysilić, dać coś z siebie, czasami coś poświęcić, nie zawsze wpasowywać się w najdziwniejsze nawet poglądy środowiska - zaczyna się problem. Pięknie pasuje tu fragment o winnym krzewie - jest nim Bóg, a my tylko latoroślami. Winni (jak winna latorośl, nie w kontekście winy...) jesteśmy wtedy, gdy wyrastamy z tego krzewu. Bez niego, bez korzenia, nic z nas nie będzie. 

Nasionka rzucone między ciernie. Niby też negatywne, ale jakby z takim podtekstem, cieniem nadziei na coś pozytywnego, że może coś z niego być. A właściwie - było by z niego wiele dobrego, gdyby nie to, co światowe, a co przesłania sprawy naprawdę ważne. Skoro tyle razy, w wielu miejscach, jest mowa o złudności doczesności, czy tak trudno to po prostu przyjąć i zrozumieć jako uniwersalną prawdę, a nie spisek Kościoła? Tak właśnie jest - kasa przesłania wszystko, jak te ciernie, i powoduje, że człowiek sam się w pogoni za nią zatraca, tracąc jednocześnie to, co było dla niego ważne, i co naprawdę stanowi wartość. Nie tylko wiarę - miłość, przyjaźń, relacje.

Nasionka rzucone na ziemię żyzną. Wreszcie, spożytkowane dobrze i skutecznie. Ta niewielka grupka ludzi, którzy poza tym, że Słowo Boże usłyszeli gdzieś tam - to dotarło ono do nich, zakorzeniło się i mogło zaowocować. Zostało po prostu zrozumiane. Ta niewielka grupka ludzi, którzy tak naprawdę okazują się być jedynymi odbiorcami Słowa Bożego. Jedna z czterech - a gdyby to spróbować przedstawić ilościowo? Pewnie, niestety, najmniej liczna. Ta grupka, w której jest nadzieja. To niewielkie poletko, na którym żyje i z którego siły czerpie Kościół. Poletko, której jest Kościołem. Ci, których Jezus tak obrazkowo opisał jako tych, którzy mają uszy do słuchania i słuchają. 

Paradoksalnie - jak się to ma do tłumów, o których na początku tego fragmentu słyszymy, że podążały za Jezusem? Nijak. Tak samo, jak się ma, najczęściej, nasze mniemanie o tym, jacy jesteśmy w porządku, do rzeczywistości, w której jakoś przestajemy być tacy kryształowi, bezgrzeszni, uczciwi i w ogóle. Obawiam się, że większość ludzi, która słuchała wczoraj w kościele tych słów, mniej lub bardziej lekkomyślnie zaklasyfikowała się do tych ostatnich ziarenek - pozytywnych, owocujących, wykorzystanych dobrze. No bo jak - jestem w kościele, przychodzę na mszę, sakramenty poprzyjmowałem - to co, miałbym się okazać bezużyteczny, słaby, jakby zmarnowany pod kątem bycia sensownym słuchaczem Słowa Bożego? 

Dlatego Jezus mówi naprawdę w ostrych słowach: Kto ma uszy, niechaj słucha! Nie mówi o wszystkich - wg mnie, ma na myśli tych naprawdę słuchających. Ciekawe jest, że uczniowie zapytali - skąd pomysł, aby mówić do ludzi w przypowieściach? Być może wtedy już rozumieli, co Jezus miał na myśli, Jezus widział, że Słowo zostało u nich zasiane, i to skutecznie. Bardziej obrazkowo, wydaje mi się, mówi apostołom - do nich inaczej się nie da, im trzeba tak wprost, w obrazkach, bo inaczej nie zrozumieją. Patrzą, a nie widzą; słuchają, a nie rozumieją. Dlatego tak ostre słowa podsumowania padają niewiele dalej: "Bo stwardniało serce tego ludu, ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli, żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli, ani swym sercem nie rozumieli: i nie nawrócili się, abym ich uzdrowił". Najtrudniejsze są te słowa na końcu: "Lecz szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą. Bo zaprawdę, powiadam wam: Wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło ujrzeć to, na co wy patrzycie, a nie ujrzeli; i usłyszeć to, co wy słyszycie, a nie usłyszeli". Szczęśliwi - ok. Gdzie trudność? Bo zastanawiam się, ile osób jest naprawdę szczęśliwych i faktycznie zdaje sobie sprawę z tego, jakie Słowo do nich dociera?

Mamy uszy - a czy wykorzystujemy je do słuchania? Bo tak naprawdę nie ma znaczenia, jaki ten plon będzie - nie naszymi, ludzkimi, a boskimi kryteriami będą one mierzone. Ważne, aby ten plon był, aby człowiek nie był bezwartościowy, bezowocny. Żeby nie dał się, jak te ziarenka - czy to wydziobać, czy to zagłuszyć, czy wysuszyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz